czwartek, 31 lipca 2014

Tarnica

"Aby mieć pewność, trzeba rozpocząć od wątpienia."
Stanisław August Poniatowski

Odpowiedź na pytanie czy warto jeździć w Bieszczady tata otrzymał szybko. Mateusz zażyczył sobie wejście na najwyższy szczyt nie bacząc na konsekwencje. 12 letni chłopcy tak mają. Chcą najszybciej, najwyżej, najdalej.  Żeby nie zniechęcać Mateusza tata spełnił życzenie  wiedząc, że podejście na Tarnicę może być dla Mateusza męczące. Wiedział też, że na pewno będzie tam za dużo ludzi. Taka atrakcja dodatkowa. Jak Giewont, na który wbiegają masy Fumów ciesząc się z pobytu w Tatrach Wysokich. Szkoda, że nie wiedzą, że Giewont to ostatni szczyt Tatr Zachodnich. Jest wapienny, a nie granitowy, ale czy to ważne? Tatry to Tatry i już. Na Giewont powinny być schody ruchome w obie strony. Byłoby to niewątpliwe ułatwienie.. Na Tarnicę też są wyścigi. Z kijkami, bez kijków, w leginsach i laczkach. Istna rewia. Sandałki, botki kowbojskie, trampki bez skarpetek. I wszędobylskie jęczenie, ze nogi obtarte.Podejście rozdeptane i szerokie jakby ktoś wypuścił byki przed korridą. Na dole w Wołosatem przed wejściem kolejka... po bilet. No tak - mruknął tata - będzie zabawnie. Ze spokojem przepuścili turystów wyścigowych i poszli w górę. Tarnica zdobyta. Mateusz zadowolony. Myślał, że będzie trudniej. W odróżnieniu od turystów wyścigowych nie schodzili tą samą drogą. Mateusz chciał schodzić przez Bukowe Berdo, ale tata zasugerował, ze to długie zejście z dwoma przełęczami. Wybrali zejście do Ustrzyk czerwonym szlakiem. Ciepły wiatr przypomniał tacie zapach rozgrzanych bieszczadzkich łąk rozwiewając wątpliwości. Poza obleganymi, modnymi podejściami Bieszczady nie zatraciły swojego uroku. Łaki nadal pachną latem, wiatr nadal przynosi ich zapach, las daje to samo wytchnienie przed upalnym słońcem. Trawy na połoninach dalej kołyszą się delikatnie. Góry się nie zmieniły. 








środa, 30 lipca 2014

Chata socjologa

"Istota wspomnień polega na tym, że nic nie przemija."

Elias Canetti

Ostatnie miesiące oglądaliście mnie jak leżę. Czasem się uśmiecham, czasem nie. Czasem ćwiczę. Dla urozmaicenia tata pokazywał zdjęcie moich stóp lub Mateusza. Ogólnie nuda. Teraz są wakacje. Śpię na powietrzu jak suseł. Zdrowo. Jem, śpię i ziewam. Jak się obudzę to słucham. Tyle tu dźwięków różnych. Rano krzyczy jakiś ptak. Podobno to kogut, ale po co drze się o świcie nie rozumiem. Jak się obudzę słyszę psa, strumyk, padający deszcz. I oddycham. Powietrze pachnie. Wakacje. To i zdjęcia muszą być wakacyjne. Po przyjeździe wszyscy odpoczywaliśmy i odsypialiśmy trudne miesiące. Każdy potrzebuje snu, ale już następnego dnia ja z mamą spędziliśmy dzień nad strumykiem, a tata i Mateusz wybrali się do chaty socjologa na Otryt. Tata był ciekawy czy jeszcze chata stoi. Jak to zwykle bywa początki podejścia nie należały do najprzyjemniejszych. Chłopaki musieli rozruszać kości i stawy. Serca przyspieszyły, tętna wzrosły. Weszli i okazało się, że chata działa pełną parą. Zmienił się tylko gospodarz, który właśnie rąbał drzewo na opał. Przerwał pracę. Przywitał się poświęcając chłopakom własny czas. Herbata dla Mateusza, kawa dla taty. Tata wyjął fajkę nabił tytoń i okazało się, że gospodarz również pali fajkę... no to spotkanie się przedłużyło. Tata rozpoznał fajkę Kulpińskiego w rękach gospodarza. Po wymianie fajkowych uprzejmości tata zapytał ilu socjologów jest w Chacie Socjologa. Gospodarz odpowiedział, że te czasy minęły, kiedy chatę obsiadywali wolnomyśliciele. Tata odpowiedział z uśmiechem "no to jestem". Gospodarz gotów był wołać mieszkańców chaty. Wreszcie pojawił się socjolog cokolwiek to oznacza. Chłopaki miło spędzili czas. Potem jeszcze spacer niebieskim szlakiem do skrętu w prawo na Polankę. To miejsce gdzie Mat i Tata musieli skręcić w lewo na ścieżkę poza szlakiem, żeby wrócić do domu. Ścieżki nie było. I tak skręcili. Trzydzieści minut przedzierania się przez las i trafili na strumyk. Idąc wzdłuż niego musieli dotrzeć do drogi. Tak też się stało. Znaleźli drogę dokumentnie rozjechaną przez drwali. Zrywka drewna ma swoje konsekwencje. Traktor rozjechał drogę, która bardziej nadawała się na rajdy terenowe niż na wędrówki. Po 36 km wrócili zadowoleni do domu. Chyba właśnie o to chodzi. Jak się okazało, dobrze, że ta zrywka drewna się teraz odbywa. Na Otrycie jest mały miś z mamą i kręcą się po okolicy. Mały miś jest ciekawski i chętny do zabawy. Mama misia nie bardzo. Drwale skutecznie tego dnia wypłoszyli niedźwiedzie.






















wtorek, 29 lipca 2014

Dojechaliśmy

"Jestem królem waszym, nie wymyślonym ani malowanym."

Stefan Batory

Dojechaliśmy. Byłem bardzo grzeczny i cierpliwy. Nie narzekałem w ogóle. Siedem godzin w aucie i już po północy byliśmy na miejscu. Po drodze czułem taki specyficzny zapach... wilgoci i drzew. Tata mówi, że to zapach gór, a ten, który czułem był jedyny w swoim rodzaju, bo bieszczadzki. Nieistotne. Dla mnie. Ważne, że pachniało mocno lasem po deszczu. 
W nocy przywitał nas Kamil - syn gospodarzy i jego potężny 60 kilogramowy pies afrykańskiej rasy. Bardzo przyjacielski. Szybko się wypakowaliśmy. 
Nasz przyjazd nie pozostał niezauważony przez okolicznych mieszkańców. Rankiem odwiedził nas król ogrodzenia. Dumny miniaturowy orzeł z wyprężoną piersią. Dał nam jasno do zrozumienia, że ogrodzenie to jego królestwo. Nie naruszamy zatem wytyczonych granic.





Okiem taty - przed wyjazdem

"A jeśli nawet jestem zbłąkanym zwierzęciem, nie rozumiejącym otaczającego świata, to przecież moje głupie życie ma jakiś sens, skoro coś we mnie udziela odpowiedzi, odbiera wołania z dalekich wyższych światów, gromadzi w moim mózgu tysiące obrazów"

Herman Hesse

Pan Kot zdecydowanie wyczuł kolejne pakowanie i na swój sposób postanowił zaprotestować. No bo po co ten wyjazd? To w domu źle? Ja Pan Kot jestem zadowolony i dalej niż na korytarz mnie nie ciągnie. Jak chcę świat poznać to na parapet sobie usiądę i prze okno popatrzę. Świat jak to świat gna bez celu. Nie wiadomo skąd i po co. Nie wiadomo dokąd. Ciągły ruch i ciągła zmiana, ale bez głębszego sensu. Jedyną sensowną zmienną jest czas. Jego zmiany są istotne. Z tego świata to najbardziej bratki na oknie mnie interesują. Obwąchać można. Można tez wyrwać. Czasem ułożę się w donicy. Tyle świata mi potrzeba. To patrzenie męczące jest to i szybko zasypiam, bo ile można patrzeć na świat.


Tyle Pan Kot.

A tu znów pakowanie. Pan Kot wlazł do walizki i udaje, że nikt go nie widzi. Wyleźć nie chce. Może zrozumiemy, że pakowanie i wyjeżdżanie nie ma sensu. To tylko chwilowa zmiana jak zmiana świateł na ulicy.

Te Bieszczady to taki szybki pomysł był. Znów zobaczyć ulubione góry po raz kolejny. W końcu wszystkie wakacje szkoły średniej i studiów kończyły się w Bieszczadach. Potem jeszcze kilka razy... Puste, dzikie, bez przypadkowych turystów. Wędrowanie z całym dobytkiem było naturalne. Rozbijanie namiotów i wieczorne spotkania przy wspólnym ognisku też. Tak było jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Potem pojawiły się w dużych ilościach wycieczki autokarowe i turyści w laczkach wbiegający na połoniny z bidonami przy pasach biodrowych. Szybkie zejście tą samą drogą i można ze spokojem ducha udać się do hotelu na zasłużonego grilla. Ogniska nie ma co rozpalać, bo się można ubrudzić. Wtedy też zaczęliśmy omijać lifestylowe bieszczadzkie ścieżki. Połoniny mimo niewątpliwego piękna straciły dziewiczą magię tak jak Morskie Oko w Tatrach w sezonie letnim. Podobno nadmiar czegokolwiek szkodzi. Nadmiar ludzi szkodzi na pewno.

To po co jechać powtórzę za Panem Kotem. Od ludzi i popularnych szlaków zawsze można uciec lub ominąć, a góry na pewno dostarczą niezapomnianych wrażeń. Bieszczady są i to wystarczy. Szymek po półrocznym przymusowym pobycie w domu będzie mógł wdychać powietrza do woli. To najważniejsze. Łażenie po górach z Matem to dodatkowa przyjemność.

piątek, 25 lipca 2014

Już jutro!

"W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami."

Antoine de Saint-Exupéry

Tam możecie mnie szukać. Tata wymyślił w tym roku Bieszczady. Co go tam tak ciągnie? Ja nie wiem. Żeby po raz enty jechać w w te same góry! A gdzie "all inclusive", gdzie plaża, gdzie leniuchowanie? Gdzie hotel z basenem i drinki z palemką?  A miało być tak pięknie. Słońce! Delfiny! I co? Mówi, że powinniśmy się cieszyć, bo pierwszy raz od zarania będziemy spać pod dachem, a nie pod niebem lub w namiocie. Łaskawca się znalazł. Zacząłem się zastanawiać, że może dobrze, że nie chodzę. Musiałbym pewnie tak jak Mat od jutra się męczyć z chodzeniem. A tak spokojnie w wózeczku nad strumyczkiem w cieniu...Jeszcze tylko jakaś muzyczka i będzie całkiem znośnie. Żeby tylko nadmiar świeżego powietrza nie uderzył mi do głowy!


poniedziałek, 21 lipca 2014

Mat wrócił

"To kiedy się jest siostrą i bratem, to dwie dusze, co się dotykają nie zlewając w jedną, to dwa palce u ręki."

Wiktor Hugo

Jest! Wrócił jak z mgły. Przypomniał się szybko. Ostatnie dni mam silne ataki i płaczę. Potem jestem zmęczony i odsypiam, ale jak tylko wrócił Mateusz i się do mnie przytulił otworzyłem oczy.  Jeszcze nie do końca wyraźny, jeszcze we mgle głębokiej pamięci. Szybko sam mi się przypomni jak tylko zagra na akordeonie lub pianinie. Już nie mogę się doczekać. 

Upalna niedziela

"Również piękności mogą źle wyglądać. Jeśli w odpowiednim momencie sfotografujesz piękność w niewłaściwym świetle - katastrofa."

Andy Warhol


A tu prawie nie ma światła. Mała lampka, noc i ja zmęczony po całym dniu wdychania świeżego powietrza. Wreszcie kilka godzin spędzonych na zewnątrz w spokoju i ciszy. Tak się nawdychałem powietrza, że aż mnie zmogło. Zjadłem na śpiąco mocno na siłę, ale jakoś się udało. Nie ma możliwości. Oczu nie otworzę. Dziś można oglądać moje rzęsy i brwi. Dzięki Radkowi i Asi tata ma zupełnie nowe możliwości fotografowania, szczególnie przy małej ilości światła... cokolwiek to znaczy. Radek! Asia! Bardzo Wam dziękuję!. Już i tak nie mogłem się opędzić od zdjęć. Teraz będzie to jeszcze trudniejsze! Cóż, jakoś to będę musiał znieść. Banan na ustach taty bezcenny. Nie widzę go, ale czuję, że to musi być coś wyjątkowego.

wtorek, 15 lipca 2014

Jak odkrywać?

"Człowiek odkrywa siebie, kiedy zmierzy się z przeszkodami."

Antoine de Saint-Exupéry

Jak mam odkrywać świat skoro sam siebie odkryć nie mogę. Jak uczyć się i obserwować? Mat wystarczy, że wsiądzie na rower i juz wyprawa odkrywcy gotowa. Nowe doznania i doświadczenia. Nowe obrazy do zapamiętania. A ja? Czy jest w ogóle sens poznawać świat? Czy są możliwości? To może dziwne, ale czekam na nowe doznania. Pewnie nie takie jak normalnych chłopców. Na takie nie mam szans, ale te wszystkie moje braki nie zabrały mi ciekawości i ekscytacji. I oczekiwania na nowe doznania. Nie ruszę w świat. To świat musi przyjść do mnie.

4

"Trzeba jeszcze mieć w sobie chaos, aby móc zrodzić tańczącą gwiazdę."

Fryderyk Nietzsche

Czopki i wlewka zrobiły swoje. Dziś miałem cztery ataki. Ta wzmożona aktywność ciemnej strony snu wynika pewnie z ostatniej pełni księżyca. Może była pełniejsza niż zwykle? Coś zadziałało na mnie tak, że byłem nieprzytomny i wyczerpany. Wreszcie wyciszacze ataków zrobiły swoje, a i pełnia minęła. Dzięki temu dziś otwierałem oczy i mogłem prezentować moją lwią grzywę. Pojawił się nawet lekki uśmiech. Znów zacząłem nasłuchiwać i uczestniczyć w życiu. Ćwiczyłem nawet. Zgrzałem się i dostałem pąsów. Potem zasnąłem. Dobrze jest wracać.

poniedziałek, 14 lipca 2014

15

"To co jest przyczyną twoich najgłębszych cierpień, jest zarazem źródłem twoich największych radości."
  
Antoine de Saint-Exupéry

 Chyba nie zawsze jest tak jak chciałby autor Małego Księcia. Nie wiem jaką radość miałoby przynieść piętnaście ataków epilepsji dziennie. Cierpienie jest. Płaczę głośno. Radość? Jaką z tego można czerpać radość. Chyba tylko taką, że piętnaście to nie trzydzieści. Ciężki tydzień miałem i męczący. Mało jem, kontakt ze mną ograniczony. Dobrze, że dziś mogłem choć na dwie godziny wyjść na spacer. Zęby zaciskam i czekam, aż ciemna strona snu odpuści. Może jutro...?

 


środa, 9 lipca 2014

Zainteresowanie

"...najlepsze wyniki daje prezentacja problemu poprzedzona efektownym wstępem, który rozbudzi zainteresowanie słuchaczy."

Paulo Coelho 


 Tak słucham. Tak wyrażam zainteresowanie. Oczy mimo, że nieme potrafią powiedzieć tak wiele. Zainteresowanie, ciekawość i wyczekiwanie co będzie dalej. Czy dźwięk lub dotyk się powtórzy? Mam ograniczone możliwości i pewnie niewiele się zmieni, ale to nie powód, żeby przestać być ciekawym i starać się komunikować ze światem. Jakoś, w miarę własnych możliwości. Komunikować i pokazywać, że jestem. Jestem mimo ograniczeń zwykłym czteroletnim chłopcem ciekawym wszystkiego co nowe i nieznane. Dziwne te moje oczy nie widzą, a pokazują. Przynajmniej rodzicom. Oni potrafią czytać w moich oczach tak jakby czytali w myślach. Też mimo ograniczeń robią tyle ile mogą, a może i więcej.

Stopy

"Zrozumieć szczęście, to jakby zrozumieć, że grunt, na którym stoisz, nie może być szerszy od dwóch stóp, które go pokrywają."

Franz Kafka



Mam dwie nieużywane stopy. To mało prawdopodobne, ale może się jeszcze kiedyś przydadzą. Poczekam cierpliwie. Jakbym lepiej trzymał głowę to chodziłbym z rodzicami w specjalnej kamizelce, a tak muszę jeszcze poczekać. Na pewno moje stopy czują i bardzo lubię być  masowane i dotykane. Z niewiadomego powodu są czasem podgryzane i całowane, ale to chyba jakiś niezrozumiały rytuał dorosłych. Słychać przy tym mhmmm jakie smaczne stópki, mniam, mniam" Dorośli nie są normalni. 

Przez najbliższe dwa tygodnie głos czytający wpisy będzie niedostępny. Na pewien czas wrócimy do starej niemej metody.

Przerywnik


poniedziałek, 7 lipca 2014

Okiem taty - MOPS czyli klops

"Nie ma chyba większego absurdu niż szukać mądrości gdzieś daleko. Jeśli nie znajdę jej w mojej klitce pod dachem, tym bardziej nie znajdę jej na himalajskich wyniosłościach."

Emil Cioran


Czasem wydaje się, że proste rzeczy są proste i nie można ich skomplikować, bo skoro są proste to po co? Człowiek potrafi jednak zaskoczyć nie tylko siebie, ale i innych. To piękna cecha, dzięki której każdy następny dzień może być ciekawszy od poprzedniego. Och, jakże byłoby pięknie być zaskakiwanym pozytywnie z dnia na dzień. Pewnie w ogóle przestałbym spać. Uznałbym 4 godziny snu dziennie za zbędne. Zdarza się jednak co jakiś czas spotkać pośrednio lub bezpośrednio urzędnika nadczłowieka, który w swej urzędniczej głowie próbuje na nowo umeblować świat innym. Jeśli robi to z urzędniczym zapałem równym urzędniczej głupocie to cyrk gotowy. Nie wiadomo tylko czy śmiać się, czy szeroko otwierać oczy i usta ze zdziwienia.  Czasem przez głowę przechodzą inne - bardziej radykalne - pomysły. Te zaś są tłumione przez zwykłą szarą codzienność i codzienne zmagania z ograniczeniami Szymka. Coraz częściej przyłapuję się, że macham ręką lub odpuszczam, choć ręka sama zaciska się w pięść i unosi do góry. I nie jest to wina pana T lub pana K jak chciałaby część politycznie zaangażowanych. To tylko urzędnik zamknął oczy i zapatrzył się w swój własny urzędniczy obraz stworzony na własne podobieństwo. Jakiś czas temu sprawdziliśmy jak na Szymka działa kamizelka VibraVest. Działa dobrze i Szymkowi z pewnością byłaby przydatna. Jak większość tego typu urządzeń ma mocno wygórowaną cenę - ok. 32 000zł. Pomyśleliśmy sobie, że poprosimy o wsparcie fundacje. Do tego celu potrzebowaliśmy oceny środowiskowej pracownika socjalnego, który sprawdziłby czy Szymek jest rzeczywiście chory, czy dokumenty są prawdziwe, czy nie próbujemy wyłudzić pieniędzy. Poprosiliśmy zatem pracownika MOPS - miejskiego ośrodka pomocy społecznej o wizytę. Zjawiła się miła i zaangażowana w pracę pracownica terenowa MOPS i sporządziła stosowną opinię. Wszystko gładko i przyjemnie szczególnie, że potrzebowaliśmy jedynie opinii, nie pieniędzy. Zaniosła papiery do podpisu swojej przełożonej i tu właśnie nastąpiła konsternacja i moment z otwartymi ustami i oczami oraz zaciskającymi się pięściami. Pani kierownik nie podpisała opinii... nie i już. Ktoś z Was ma może jakieś inne pytanie niż DLACZEGO? Na pytanie dlaczego już odpowiadam, na inne odpowiem jak się pojawią. Więc, wielce szanowna urzędniczka MOPS pani kierownik nie chciała podpisać opinii sporządzonej przez własnego pracownika ponieważ... ponieważ nie figurowaliśmy w bazie MOPS! Prawda, że proste! I jakie oczywiste. Tak właśnie. Najpierw baza, potem podpis. Nie inaczej. Pomijamy, że w tym samym MOPSie już się pokazaliśmy przy okazji fotelika samochodowego i wypełnialiśmy papiery, więc powinniśmy być częścią bazy, ale jak widać baz MOPS ma wiele i w tej konkretnej nie figurowaliśmy. Usłyszawszy taki argument stwierdzam, że lepiej byłoby gdybym obarczył siebie i rodzinę chorobą alkoholową i przemocą domową. Wtedy pewnie figurowałbym we wszystkich bazach i uzyskanie opinii byłoby dużo łatwiejsze. Nie wiem czy teoria względności Ensteinajest w stanie opisać to zdarzenie. Mechanika newtonowska też pewnie nie da rady. Teraz już wiem, że czarne dziury występują nie tylko w odległym kosmosie. Kumulację antymaterii pochłaniającej zdrowy rozsądek i myśl można spotkać na co dzień.


PS.

Ostatecznie udało uzyskać się opinię.

Przytomność

"Nie ma nic równie nieobecnego, jak przytomność umysłu."

Antoine de Rivarol

Zapalenie płuc i antybiotyki działają jak zwykle. Dziwnie, bardzo dziwnie. Jestem przytomny i aktywny. Poza dwoma zastrzykami dziennie i całkowitym uwięzieniem w domu więcej się nie zmieniło. Nawet Ania mogła przyjść. Ćwiczenia się odbyły. Może trochę lżejsze. Odrobina wysiłku jeszcze podobno nikomu nie zaszkodziła. Mnie też nie. Mój stan się nie pogorszył.

środa, 2 lipca 2014

No to po nudzie

"Bibliotekarz Puciek zanotował:
Zdaje się, że Chaos to odmiana wyjątkowo skomplikowanego porządku"

Bromba i filozofia

Pisałem, że nuda, że nie ma o czym pisać i czym Was zainteresować? Nie ruszam się, nie widzę, nie psocę, a jednak moje życie to chaos. Niby porządek i powtarzalność. Karmienie, leki, ćwiczenia, karmienie, leki, ćwiczenia, karmienie, leki ćwiczenia. Proste? Bardzo, jak żywot sędziwej babci. Nic mylącego. Wieczny chaos, ciągła zmiana, żadnych założeń. O planach nie ma co wspominać. Miałem jutro się wylegiwać na trawce? Takiej zielonej i pachnącej na słoneczku? Nic z tego. Znów zapalenie płuc i dla odmiany antybiotyk w zastrzykach od zastrzykowego pogotowia. Bez kataru, bez kaszlu, bez gorączki. Na pohybel planom. Założenia, plany, projekty, przewidywania - puste słowa bez pokrycia. Oj miękki ten grunt, po którym przysłowiowo stąpam. Może to kruchy lód i cienki, a może podcięta gałąź na której siedzę?

wtorek, 1 lipca 2014

Ożywione emocjami rysy

"Często uwagę i zainteresowanie innych przyciąga nie uroda czy jej brak, a naturalność i urok ożywionych emocjami rysów."

Haruki Murakami



Jak jestem obudzony to dzień wygląda zupełnie inaczej. Nasłuchuję, nawołuję, czekam, daję znaki. Jestem. Czuję dotyk i reaguję. Mam ożywione emocjami rysy. Może świadomość i byt wyrażają rysy twarzy? Uśmiech, zaciekawienie, wyczekiwanie, nasłuchiwanie. Taki byłem wczoraj. Może to przez komary, które mnie ugryzły w policzek? Dziś śpię. Taki dzień. Deszcz i niskie ciśnienie zrobiły swoje. Może jutro będę znów obudzony...

Trzymajcie kciuki mimo wszystko

"I choćbyś ziemskiej drogi miał już dosyć, iść musisz dalej. By w mroku niepewnym samotna gwiazda, tobie przypisana miała oparcie. Drogowskaz spadania."

Jacek Dehnel

To zdjęcie dostałem jakiś czas temu w trakcie kolejnej wizyty w szpitalu.  Uświadomiło mi jak niewiele potrzeba, aby poczuć wsparcie. Nie potrzeba wielkich słów, ani smutnych spojrzeń. Jednak wartość takich sygnałów jest nieoceniona. Dodaje mi sił i chęci do walki. I pewnie nie tylko mnie. Rodzicom także. Oni przecież chyba bardziej niż ja przejmują się tym wszystkim i chyba walczą mocniej niż ja. Może ja walczę ich siłą, a może oni moją. To bez znaczenia. Znaczenie mają trzymane kciuki.