"Co innego muzyka, która wywołuje emocje, a co innego emocje, które pretendują do tytułu muzyki."
Julio Cortázar
Uśmiecham się, szczerzę kły, otwieram usta szeroko. Przewracam oczami, ale to nie jest wesoły moment. Epi mnie dopadła i gnębi. Ciemna strona snu wylazła z kąta. Ataki się nasilają, a ja z jakiegoś powodu nie robię już podkówki tylko się uśmiecham. Podobno człowiek potrafi przyzwyczaić się do bólu i czerpać z tego radość. Może mój mózg przyzwyczaił się i broni mnie przed bólem? Może przywykłem już do tych napadów epileptycznych i mogę za Anthony'm zaśpiewać, że epilepsja jest tańcem... nie wiem. Wiem na pewno, że mój uśmiech złudny jest, bo i cieszyć się nie ma z czego. Na tym zdjęciu jestem po drugiej stronie, nieobecny....
Te moje wszystkie braki powodują, że trudniej mi wyrazić emocje, stan, uczucia. Dzisiaj dla porównania pokażę Wam kiedy jestem i kiedy się cieszę tak po prostu jak dziecko.
Na zdjęciu poniżej jestem. Czuwam. Tak słucham. Tak czekam, aż ktoś mnie
dotknie, przytuli. Jestem obecny i ciemna strona snu jest daleko. Tak
mogę ćwiczyć i reagować. Słucham, wącham, czuję. Jestem zainteresowany.
Tak się cieszę na prawdę, Tata łaskotał mnie po brzuchu. Jestem
zadowolony, razem właśnie odkryliśmy, że mam łaskotki. Mama też musiała
sprawdzić. Zadziałało.