poniedziałek, 27 maja 2013

Powidoki

" doświadczalnie stwierdziłem, że jestem jak woda rzeki, odbijająca zmienne kolory brzegów między którymi płynie, burze, obłoki, błękit nieba, sama bezbarwna."

Czesław Miłosz

Był łoś, były ptaki... do kompletu brakuje z pewnością widoków - powidoków. Dziwna ta moja głowa i ślady światła w niej, nie jak obrazy, tylko powidoki. Kto to widział takie czerwone niebo?
 Więcej ataków mam takich z płaczem, znów pojawiło się widmo aktywnej toksoplazmozy, a to oznacza, że dwa lata zżerania leków nie wystarczyło, żeby uśpić gada na dobre. Gdyby się uaktywniła, moja stołówka z lekarstwami byłaby szeroka jak szwedzki stół. Miejmy nadzieję, że wyniki badań rozwieją te podejrzenia. Aktywacja toksoplazmozy nie ułatwi mi życia.

Dzisiaj na zdjęciu zachód słońca nad Biebrzą. Reszta powidoków niebawem.

niedziela, 26 maja 2013

Sobota z Panią Anią

"Ku celom pożądanym wiodą drogi trudne." 

Eliza Orzeszkowa

W sobotę ćwiczyłem z Panią Anią. Tym razem pojechałem z tatą, a tata zabrał aparat. Zajęcia w ramach neurosensomotorycznej integracji odruchów. Brzmi dziwacznie, ale działa. Nie wiem czy metoda, ale na pewno Pani Ania ma na mnie dobry wpływ, bo dobrze czuję się na jej zajęciach. Po zakończeniu śpię rozluźniony 
i odprężony, a dzięki pracy Pani Ani lepiej domykam usta i przełykam. Z boku pewnie ćwiczenia wyglądają na proste i pozbawione wysiłku, ale gdyby tak było, to nie zasypiałbym tak szybko po zakończeniu. Zajęcia nie są pozbawione ryzyka. Pani Ania masuje mi podniebienie narażając swoje palce na spotkanie z moimi zębami. Chyba wie co robi skoro do tej pory nie zacisnąłem szczęki.









wtorek, 21 maja 2013

Mały przerywnik

"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakochać w twoim uśmiechu."

Gabriel García Márquez 

Mały przerywnik, żeby nie było zbyt biebrzańsko. Można być biebrzniętym, ale bez przesady. Nie samą Biebrzą człowiek żyje np. przedwczoraj ugryzł mnie komar.  W policzek. Nikt nie wie czy mnie to swędzi. Ja też nie ułatwiam, bo przecież nie umiem się podrapać. Widać tylko czerwony ślad i obrzęk. Dziś od rana byłem senny. Rozbudziłem się jak przyszła Ewelina, rehabilitantka wzroku, masażystka, pedagog... może pomoże obudzić mój wzrok, żebym mógł spojżeć jej głęboko w oczy.


"

niedziela, 19 maja 2013

Ptaki

"Używaj swoich zdolności, jakiekolwiek są. Lasy trwałyby w ciszy, gdyby śpiewały tylko ptaki o pięknych głosach."

Kenny Ausubel

Lenisz się! usłyszałem. Gdzie są wpisy?  Dlaczego musimy tak długo czekać? 
Po prostu... dopiero wczoraj otworzyłem oczy i byłem pogodny. Cały tydzień spałem. Padaczka jest wyczerpująca...
Dziś trochę o ptakach. Biebrza to przecież ptasi raj. W tym roku długa zima i śnieg spowodowały, że rzeka rozlała się obwicie. To ptakom chyba nie sprzyja i duża ich część wybrała raczej Narew jako miejsce pobytu. Mimo to, nawet takim laikom jak my udało się kilka ptaków sfotografować. Łabędzia na zalanej drodze za Dolistowem, bataliony w trakcie spływu, żurawia w deszczowy szary świt. Na dokładkę kilka leśnych ptaszków. Mam nadzieję, że Ania wszystkie sklasyfikuje jak zwykle.
 Las i bagna od świtu obfitują w dźwięki. Najpierw żaby łączą się w ogłuszającym rechocie, potem ptaki rozpoczynają swoje trele. Melodyka, natężenie, rytm i  różnorodność są zniewalające. Las i bagna o poranku do cichych i spokojnych nie należą. Bliżej tu raczej do lotniska lub parkingu, na którym nagle włączyły się samochodowe alarmy.   Oczywiście ptasi hałas jest przyjemny i miły dla ucha, nawet w tak potężnej dawce. Niezliczona to orkiestra, a wszystkim dyryguje słońce wespół z czasem. Każdy ptak ma swoje miejsce i partie do wykonania. Pozornie chaotyczne i przypadkowe. Jednak nawet krótka chwila zamyślenia, zatopienia się w dźwiękach, pozwala zrozumieć, że nie ma tu przypadku. Jest w tym i porządek i harmonia.











poniedziałek, 13 maja 2013

Kraina Bobra

"Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz."

Albert Einstein

W tym roku Biebrza była nader łaskawa, a może to doświadczenie owocuje, zdobyte w trakcie poprzednich wyjazdów... Szczęśliwy los sprawił, że trafiliśmy na bobra. Nie tylko na owoce jego pracy, bo te nad Biebrzą są łatwe do zauważenia. Poprzewracane i nadgryzione drzewa, mech i trawa pokryta wiórami, lokalne spiętrzenia wody, pnie i drzewa pozbawione kory, bielejące wśród zieleni z równymi śladami zębów, które obgryzły korę. Sam bóbr już nie jest taki chętny do pozowania. Nie wystawia się na widok, nie afiszuje własną obecnością. Po łowach na łosia w pobliżu Goniądza pojechaliśmy sprawdzić co dzieje się nad kanałem kapickim. Urokliwe to miejsce z gęstym podmokłym lasem i sztucznym kanałem zbudowanym przez człowieka. Kanał nie jest używany, więc bobry mogły rozgościć się na dobre. Czują się tu doskonale, która to doskonałość objawia się ilością powalonych pni. Precyzyjnie obgryzionych i przewróconych w odpowiednim kierunku. Kapickie bobry stwierdziły, że śluza zbudowana przez człowieka znajduje się w niewłaściwym miejscu i postanowiły ją zdemontować. Po pierwsze przewróciły na śluzę potężne drzewo. Po drugie drewniana śluza jest przez bobry skutecznie podgryzana. Bez remontu z pewnością nie przetrwa. Bobry są w tej materii równie uparte jak łosie. Jak to zwykle bywa bóbr pojawił sie w najmniej oczekiwanym momencie. Fotografować mieliśmy przecież kanał. Odwróceni zupełnie w przeciwnym kierunku, z obiektywami raczej szerokokątnymi nie spodziewaliśmy się spotkać bobra. Szczęśliwie zwierzak nie był bezszelestny i po szybkiej wymianie obiektywów udało się sfotografować autora apokaliptycznej leśnej scenografii. Przy następnej okazji trzeba będzie chyba pojechać wcześniej i zaczaić się w ciszy. Może bóbr wynagrodzi nam czekanie... Jest też inne rozwiązanie. Może pan Marek z Wilczej Jamy dogada się z miejscową zwierzyną i ustalą wspólnie miejsca i godziny sesji fotograficznych.













sobota, 11 maja 2013

Biebrzański Łoś 2013

 "Możemy człowieka ocenić po tym, jak traktuje zwierzęta."  

Immanuel Kant

Łoś tak potężne, a jednocześnie wdzięczne i z gracją poruszające się zwierzątko. Główny cel naszych porannych eskapad. To za jego przyczyną zachowujący się zwykle normalnie ludzie (np. tata (może to nie najlepszy przykład), Natalka, mama, dwie Joasie, Piotrek, Radek, Adrian, stryjek i Aga oraz Mateo) zrywali się  rano i znikali w ciemnościach. Skradając się, czatując, czekając wypatrywali w ledwo oświetlonym lesie potężnych łosi. Główne zadanie to łoś wypełniający kadr, bez powiększeń i sztuczek. I bez poroża, bo o tej porze roku łosiom jeszcze rogi nie wyrosły. Zabawa była doskonała tym bardziej, że raz tylko padało, a komary nie rozpraszały i nie dokuczały. Komarów, ani gzów o dziwo nie było w tym roku. Cztery poranne wyjścia i cztery spotkania z łosiami. Przy pierwszym byliśmy tak zaskoczeni, że są blisko od drogi, że stwierdziliśmy, że to muszą być konie. Tak właśnie bywa jak mieszczuchy pojadą nad Biebrzę. Zanim dotarło do nas nasze szczęście, łosie były już w lesie. Kolejne dni szczęśliwie były równie owocne i udało się sfotografować łosia w lesie. Nie na rozległych bagnach, nie na asfaltowej Carskiej Drodze, ale w lesie. Tu pojawiają się dwa kolejne zadania na przyszłość. Pierwsze: sfotografować łosia w lesie z większą ilością naturalnego światła. Drugie to zdjęcia łosia z rogami. Na początek może być badylarz, póżniej łopatacz.
 Podobno łoś nurkuje w wodzie do 5 metrów. Ciekawe jak to zmierzono, że 5, a nie 4 czy 7? Mniejsza o to... dla chętnych zadanie: sfotografować łosia łopatacza nurkującego! Są tacy przecież, którzy posiadają aparaty sprawdzone pod wodą.

Stopniałe śniegi na bagnach odkryły, że nie wszystkie łosie przeżyły zimę w zdrowiu. Bielejący szkielet na świeżo zazielenionej łące to przykry widok. Pociesza jedynie fakt, że dzięki tej ofierze inne zwierzęta przeżyły, a pozostałości dowodzą, że nic się nie zmarnowało. Człowiek jeszcze tak wiele musi się od zwierząt nauczyć.

Powoli już knujemy jak tu znów znaleźć się w Wilczej Jamie. Może tym razem wyjdziemy w las z panem Markiem? Może uda się jesienią?

Następny post będzie o spotkaniu z panem Bobrem.














Stryjek

"przypadkowe spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu "

Julio Cortázar

Wcale nieprzypadkowo odwiedził mnie stryjek i babcia. Stryjek jutro wraca razem z Agą do siebie i znów kilka miesięcy się nie spotkamy.Całe szczęście, że spędziliśmy razem majowy weekend nad Biebrzą.
Dzisiaj rozegraliśmy kolejną partię zombicide. Plansza przegrała.Scenariusz zaliczony!

środa, 8 maja 2013

Wróciliśmy

"Niektórzy dopiero wtedy walą prosto z mostu, gdy już są za rzeką."

Władysław Grzeszczyk

Szymkobus dojechał nad Biebrzę i bezpiecznie wrócił do domu. Na zdjęciu już za mostem w Dolistowie. W tym roku droga po drugiej stronie mostu zalana. Dalej tylko wysokie terenówki i traktory. Pieszo tylko w woderach. Wiosna w tym roku nad Biebrzą póżniej, rzeka rozlana potężnie, wielokrotnie mocniej niż w latach poprzednich wyjazd zaliczam do udanych. Komarów nie było, tylko jeden deszczowy dzień. Ekipa dopisała, łosie też... powoli wszystko opiszę.