sobota, 11 maja 2013

Biebrzański Łoś 2013

 "Możemy człowieka ocenić po tym, jak traktuje zwierzęta."  

Immanuel Kant

Łoś tak potężne, a jednocześnie wdzięczne i z gracją poruszające się zwierzątko. Główny cel naszych porannych eskapad. To za jego przyczyną zachowujący się zwykle normalnie ludzie (np. tata (może to nie najlepszy przykład), Natalka, mama, dwie Joasie, Piotrek, Radek, Adrian, stryjek i Aga oraz Mateo) zrywali się  rano i znikali w ciemnościach. Skradając się, czatując, czekając wypatrywali w ledwo oświetlonym lesie potężnych łosi. Główne zadanie to łoś wypełniający kadr, bez powiększeń i sztuczek. I bez poroża, bo o tej porze roku łosiom jeszcze rogi nie wyrosły. Zabawa była doskonała tym bardziej, że raz tylko padało, a komary nie rozpraszały i nie dokuczały. Komarów, ani gzów o dziwo nie było w tym roku. Cztery poranne wyjścia i cztery spotkania z łosiami. Przy pierwszym byliśmy tak zaskoczeni, że są blisko od drogi, że stwierdziliśmy, że to muszą być konie. Tak właśnie bywa jak mieszczuchy pojadą nad Biebrzę. Zanim dotarło do nas nasze szczęście, łosie były już w lesie. Kolejne dni szczęśliwie były równie owocne i udało się sfotografować łosia w lesie. Nie na rozległych bagnach, nie na asfaltowej Carskiej Drodze, ale w lesie. Tu pojawiają się dwa kolejne zadania na przyszłość. Pierwsze: sfotografować łosia w lesie z większą ilością naturalnego światła. Drugie to zdjęcia łosia z rogami. Na początek może być badylarz, póżniej łopatacz.
 Podobno łoś nurkuje w wodzie do 5 metrów. Ciekawe jak to zmierzono, że 5, a nie 4 czy 7? Mniejsza o to... dla chętnych zadanie: sfotografować łosia łopatacza nurkującego! Są tacy przecież, którzy posiadają aparaty sprawdzone pod wodą.

Stopniałe śniegi na bagnach odkryły, że nie wszystkie łosie przeżyły zimę w zdrowiu. Bielejący szkielet na świeżo zazielenionej łące to przykry widok. Pociesza jedynie fakt, że dzięki tej ofierze inne zwierzęta przeżyły, a pozostałości dowodzą, że nic się nie zmarnowało. Człowiek jeszcze tak wiele musi się od zwierząt nauczyć.

Powoli już knujemy jak tu znów znaleźć się w Wilczej Jamie. Może tym razem wyjdziemy w las z panem Markiem? Może uda się jesienią?

Następny post będzie o spotkaniu z panem Bobrem.














1 komentarz:

Wiedźma pisze...

Świetne zdjęcia, ale widzę, że ambicje szaleją;-) Powodzenia więc w zrobieniu jeszcze lepszych!