niedziela, 4 grudnia 2011

"Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza – uśmiech."
Jan Twardowski

Po przeziębieniu i neurochirurgii powoli wracamy do "normalnego" rozkładu dnia. W sobotę o 9.00 stawiła się Ania i jak to ma w zwyczaju męczyła mnie okrutnie. Ciekawe jak sama zniosłaby te wszystkie ćwiczenia? No, ale to w końcu dla mojego dobra. Po ćwiczeniach mama dopełniła całość inhalacjami, porcją leków oraz jedzeniem i piciem. Po wszystkim wreszcie mogłem chwilę odpocząć. Niestety spokoju nie daje mi epilepsja. Ciemna strona snu strasznie się uparła, a po rezonansie wiemy, że ma duże pole do popisu i zbytnio nie musi się wysilać żeby szkodzić.


Brak komentarzy: