środa, 25 kwietnia 2012

Dla "Śfinki" i "Śfinka"




"Kwiaty na to są, ażeby więdły, ale serca są, aby kochały."

Leopold Staff

Hoja zakwitła. To ta właśnie pozostawiona w Łodzi przed powrotem do Finlandii. Ta właśnie, która zameldowana była w Warszawie. Kwitnie i ma się dobrze.
Skoro kwitnie u nas hoja to w Finlandii wiosna już blisko.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Home sweet home


"...złudzenie bycia tutaj bardziej mi się podoba niż spokój niebycia nigdzie, bycia w jakichś niebach."

Emil Cioran

Jestem w domu! Gorączka nie wraca. Jem jeszcze powoli, ale mam otwarte oczy i reaguję na dotyk i głosy. Powoli znów zaczynam przebierać nogami. Głowę trudno mi utrzymać... gorączka i antybiotyki zrobiły swoje, ale jestem w domu. Był już krótki spacer, jest Mateo, mama, tata i kot. Jest muzyka... Parę dni odpoczynku i z powrotem do pracy. Rehabilitacja, rehabilitacja rehabilitacja.
Z okazji mojego powrotu rodzice otworzyli butelkę wina pozostawioną na specjalne okazje... przez specjalnego stryjka i specjalną Agnieszkę.

sobota, 21 kwietnia 2012

Jutro wolność!


"Być wolnym... to nic, ale odzyskać wolność - to niebo."

Johann Gottlieb Fichte

Jutro wracam do domu! Dość antybiotyków, kroplówek i szpitalnego rytmu. W domu czeka tata, Mateo i kot. Na pewno się stęsknili. Jest wiosna, jest słońce, zrobiło się ciepło. Czas posłuchać jak śpiewają ptaki zamiast pomp infuzyjnych.

Lepiej


"Nie ma końca. Nie ma początku. Jest tylko niezaspokojona pasja życia."


Federico Fellini


Lepiej, gorączka spadła wreszcie. Byłem nawet 30 minut na spacerze. Jestem, znowu jestem i daję się we znaki paniom pielęgniarką. Wiem, że są smaki, których nie lubię. Zaciskam wtedy zęby i uciekam głową. Pomrukuję... Pani doktor i panie pielęgniarki widzą różnicę od naszego ostatniego październikowego spotkania. Razem z mamą czekamy teraz na "możecie wyjść".

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Szpital, szpital, szpital


"Człowiek jest słaby, a przeciwieństwa losu silne."

Mikołaj Gogol

Ja jestem słaby. Nadal mam gorączkę, krótki oddech i kaszel. 10 dzień w szpitalu. Pompa infuzyjna, tlen, inhalacje, antybiotyki. Co kilka godzin kontrola i ciągłe zastanawianie się czemu nie udaje się zbić gorączki. Dobrze jest mama.
Dzisiaj przyjechał tata z Mateuszem i trochę się ożywiłem. Przyjechali do mnie i do mamy. Ja zostałem z tatą, a Mateo i mama wyszli na krótki spacer. Potem okazało się, że tata ma urodziny. Nie ma to jak szpitalna imprezka. 100 lat śpiewane w izolatce brzmi przecież niepowtarzalnie.



Mateo z mamą postanowili zorganizować tacie urodziny mimo wszystko... W związku z powyższym Mateusz dokonał zakupu biletów na koncert i zabrał tatę. Razem się zabrali. Koncert z udziałem akordeonisty oczywiście. Ciekawe czy poznacie kto to :)




poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Gorączka


"Nie wolno mylić energii z gorączką."
Emil Cioran

No i przypałętała się gorączka. Jestem słaby, jeść dostaję w kroplówce. Skoro gorączka to i ataków więcej. Wczoraj 14... Nie ma co. Zabawa na całego. Dobrze, że przynajmniej zaokrętowali mnie w III klinice pediatrycznej CZMP. Chociaż personel znajomy.
Nadal jestem i daję znać mamie. Pomrukuję. Słabo, ale jednak.


PS.
Nie wiem kto czyta bloga w Kolumbii, ale pozdrawiam z całych sił.

sobota, 7 kwietnia 2012

Tak było w Mielnie


"Ludzka siła wyrasta ze słabości."

Ralph Waldo Emerson

Patrząc na zdjęcie można by pewnie rzec, że spędziłem dwa tygodnie w komfortowych warunkach odpoczywając nad morzem. Nic bardziej mylnego. Dwa tygodnie uczciwych, wyczerpujących ćwiczeń. Dzień ustawiony od rana do wieczoru jak w przedwojennej brygadzie kawalerii. Wszystko jak w zegarku. Na czym polegały ćwiczenia? To specjalne masaże i uciski, ale o tym musiałaby raczej mama coś powiedzieć. Wiem tylko tyle, że po całym dniu wyginania, masowania, napinania byłem bardzo zmęczony ku uciesze rehabilitantek. Ważne jest to, że ćwiczenia zadziałały i zdecydowanie byłem bardziej świadomy. Może ćwiczenia, a może to nadmorski wiatr przegoniły nieco ciemną stronę snu. Efekt był taki, że miałem świadome oczy i ewidentnie uczestniczyłem w codziennym życiu dając znać o sobie. Wyjazd bardzo udany i bardzo efektywny. Mama już zapisała nas na przyszły rok... w tym już nie ma miejsc.

Dzisiaj spędzam z mamą kolejny dzień w szpitalu. Dostaję antybiotyki i walczę z zapaleniem płuc. Żeby tylko mnie to nie osłabiło i nie cofnęło w krainę snu. Szkoda byłoby stracić to co wypracowałem w trakcie turnusu.








A tak wyglądaliśmy po całym wyczerpującym dniu:

piątek, 6 kwietnia 2012


"ale ja jestem tylko prostym człowiekiem, który utracił swój świat i jest w trakcie odnajdywania nowego świata. Jest to bolesna droga i daleko jeszcze do jej końca."

Marlen Haushofer

Tak właśnie otwierałem co rano oczy w trakcie turnusu. I tak otwierałem po powrocie. Mama była radosna i pełna energii. W końcu były widoczne jakieś postępy. Miałem zacząć kolejne ćwiczenia w domu, testować pionizator. Plany niestety się zmieniły. W środę miałem bilans dwulatka i wszystko było w porządku. Mam 85cm i ważę 15,5 kg. W czwartek odwiedziłem pulmonologa i okazało się, że mam podrażnione górne drogi oddechowe. Dzisiaj zameldowałem się w CZMP z zapaleniem płuc. Znowu antybiotyk. Miejmy nadzieję, że nie napsoci zbytnio.
Jakoś tak się dzieje, że w szpitalach ląduję w święta. Może by w związku z tym znieść wszystkie?

czwartek, 5 kwietnia 2012

"To jasne! Muzyka nie może się tak po prostu skończyć!"

Patrick Süskind

Dziś rarytas! Mateo w trakcie ćwiczeń. Wersję oficjalną Różowej Pantery już znacie. Dziś wersja garażowa...ale jakże pogodna. Popatrzcie i posłuchajcie.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Baffin - krzesełko i pionizator w jednym


"Armata: narzędzie stosowane do poprawiania granic państwowych."

Ambrose Bierce

Baffin: narzędzie stosowane do pionizacji, tych, którzy sami się spionizować nie mogą, czyli kolejne urządzenie do walki z ciemną stroną snu. Dziś do nas przyjechało. Zmyślny fotelik produkowany w Łodzi z elektrycznym sterowaniem. Służy jako krzesełko, a po przypięciu kamizelki i paru innych pasków oraz naciśnięciu dwóch guzików ustawia siedzącego w pozycji pionowej. Dziś po raz pierwszy "stałem sam" i nie było to zbyt męczące. Gdybym umiał mówić pewnie powiedziałbym "Luck, I'm your father..." Zdjęcie poniżej: stoję! to dziwne uczucie dociążać własne stopy. Głowę trzeba też kontrolować. Wszystko jakieś inne.

Fotelik jest dzięki wam. Gdyby nie wasze wsparcie pewnie by go nie było. To kolejny zrealizowany punkt po lampie, wózku i turnusie rehabilitacyjnym. Chapeau bas! Dziękuję!