niedziela, 28 września 2014

Biały kruk

"Ojciec powiedział mi kiedyś, że posiadanie dzieci przypomina odkrywanie nowych, niezwykłych pokoi w domu, w którym mieszkało się całe życie."

Jonathan Carroll 

 Tym razem dużo się działo w weekend. Spacer z tatą, ćwiczenia z Anią, Księży Młyn i pchli targ. O wszystkim pewnie napiszę, ale nie dziś. Dziś kolekcjonerska gratka, biały kruk. Moje zdjęcie razem  z tatą. Zwykle tata raczej po drugiej stronie aparatu, ale dziś stracił czujność i dał się podejść. Prawie jak dziecko. Tatę poznaję i czuję od ręki. Po dotyku jedynym w swoim rodzaju i oczywiście po głosie. I nikt nie śpi ze mną tak dokładnie i zawzięcie jak tata. I nikt tak nie przytula. Dziś wygrzewaliśmy się w jesiennym słońcu. Było bardzo przyjemnie.

środa, 24 września 2014

Zadanie

"Gdy traktujemy nasze istnienie jako zadanie, jest ono zawsze nie do zniesienia."

Marie von Ebner-Eschenbach


Jeszcze biorę antybiotyk, jeszcze szpital w głowie, jeszcze zapach oddziału czuję, a Ania wyznacza zadanie i dąży do celu. Składa mnie, układa, uciska, naciąga, aby tylko głowa się podniosła. Głowa nie chce... nic na to nie poradzę. Próbuję, staram się, ale jest ciężka, a ja słaby. Staram się, na chwilę się udaje, padam. Znów próbuję, twarz wykrzywiam w wysiłku. Padam. Zmęczenie bierze górę. Wygrywa. Ania pomaga, Znów głowa w górze. Znów wysiłek nieludzki. Ile można tak ćwiczyć? Gdzie dzieciństwo kolorowe i beztroskie? Szpital ćwiczenia leki, szpital ćwiczenia leki i wysiłek. Na razie mam dość. Muszę odpocząć.

PS. Czas na podziękowania!.  Blog odwiedziliście ponad 100 000 razy!



niedziela, 21 września 2014

Nie tylko leżenie.

"Życie jest wysiłkiem godnym lepszej sprawy."


Karl Kraus

Żebyście nie myśleli, że tylkow tym szpitalu leżałem jak w sanatorium. Tak, oddział bardzo ładny, prawie w lesie, owiutki i kolorowy. Panie pielęgniarki i lekarki sympatyczne i uśmiechnięte. Jednak prócz samego leczenia odbyłem również rehabilitacje płucne z bardzo miłą panią rehabilitantką, która przychodziła do mnie i razem ćwiczyliśmy. 
Szpital w Łagiewnikach to wyjatkowe miejsce w Łodzi. Jakże inaczej można czuć się w szpitalu jeśli ze ścian nie leci tynk i całość nie jest biało-biała lub blado niebieska.

Już w domu.

"Nie ma nic gorszego niż ktoś uleczony z choroby."

Martin Luter

Wróciłem w piątek. Nie wiem co miał na myśli Martin Luter, ale ja cieszę się, że jestem w domu. Jeszcze biorę antybiotyk, jeszcze mam dodatkowe inhalacje, które pewnie będę musiał dostawać długo, bo wyszło, że mam astmę, ale dom to dom. Ucieszyłem się zaraz po wejściu. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że się cieszę i uśmiecham. Nie wim jak to wytłumaczyć, ale od razu czuję, że jestem w domu. Czysta radość. Odpoczywam. Sen mam spokojny, Gdyby ciemna strona snu nie odzywała się atakami padaczki byłoby doskonale. Ponieważ jestem bardziej obecny i przytomny to i ataki odczuwam mocniej. Zmieniły się. Są mocne, wyginają moje ciało. Krzyczę... i taka bezsilność. Wszytscy muszą poczekać, aż się taki atak skończy. Przy mnie z zaciśniętymi zębami. Ja z wysiłku, rodzice ze złości.

poniedziałek, 15 września 2014

Johny Bravo

"O, mamo, ale jestem przystojny!"

Johny Bravo


Tata przy kąpieli? No to będzie zabawnie. Nawet w szpitalnej zlewowanience, która przecież nie daje pola do popisu. Włosy też tata ma wysuszyć? Mhm... no to będzie zabawa. Moja sztywna szczecina zostanie poddana trwałej ondulacji przy pomocy ręki i suszarki. Włosy teraz będą mi tak sterczeć do następnej kąpieli. Musiał się tata naoglądać Johnego Bravo. Dobrze, że mi okularów przeciwsłonecznych nie założył. To by dopiero było. No, ale skoro pokój taki ładny to i ja mogę mieć ładnie i efektownie ułożone włosy. Zawsze to trochę uśmiechu.

Let's have a party!

"Najpotężniejszy władca bez swych poddanych trafia zazwyczaj do szpitala psychiatrycznego."

Antoni Kępiński

To chyba mój 30 pobyt w szpitalu. Dobrze wyglądałoby w cv. "Pana doświadczenia...?" Tym razem lekarze byli uparci i nieubłagani. Bez gorączki, bez kaszlu rzężąc jedynie zostałem zesłany na oddział chorób płuc w Łagiewnikach. Zdradziło mnie zdjęcie RTG, że są zmiany, że mam zapalenie zachłystowe etc. Dalej było juz jak zwykle. Pakowanie, przygotowanie, transport szymkobusem. Izba przyjęć i izolatka na oddziale. Klasyka. No i zakładanie wenflonu. Znów okazało się, że nie mam aniżył, ani krwi. Znów byłem kłuty. Nie poleciała nawet kropelka. Panie pielęgniarki musiały poczekać do rana. Wtedy się  udało założyć drogę. No i tak sobie leżę. Oczy mam otwarte, jestem całkiem świadomy i aktywny. Nie wyglądam na chorego. Może to nie moje zdjęcie oglądali lekarze?   Po badaniach dostałem antybiotyk. I leżę, bo co innego mam robić? Na szczęście trafiłem do nowego szpitala. Izolatka też jest nowa, a oddział bardzo przyjemny.


sobota, 6 września 2014

Mój cień uciekł!

"Cienie są zdolniejsze, robią to samo bez wysiłku."

Stanisław Jerzy Lec

Właśnie Ania Masakracja skończyła mnie męczyć. Dziś byłem ewidentnie niezadowolony. Rozciąganie nie przypadło mi do gustu. Krzywiłem się pełen dezaprobaty. Do tego mój cień uciekł zamiast mi pomagać. Wszystko musiałem zrobić sam, a przeciez z moim cieniem byłoby mi łatwiej. Po rozciąganiu były ćwiczenie wpływające na zdziwienie. Dziwiłem się bardzo. Z szeroko otwartymi oczami. Ciekawe czy Anna M. kiedyś się zmęczy?


Czy ja aby nie jestem wykorzystywany?

"Filozofia, jak Piotruś-Pan, nigdy nie dochodzi do dojrzałości."

Leszek Kołakowski

Mateo u kolegi, mama na zajęciach bliżej i dalej nieokreślonych.  Jestem z tatą. Po dokładnym wyspaniu się i porannych zabawach przyszedł czas na spacer. Normalnie to pewnie wylądowałbym na jakimś parkowym trawniku. Niby zielono, drzewa szumią i ptaki się drą. Dodatkowo pewnie wokół biegałaby zgraja mniej lub bardziej rozwrzeszczanych dzieciaków. Szczeknie pies, krzyknie babcia na wnuczka. Normalka. Jak to w parku. Na szczęście jestem z tatą na spacerze. Cicha brama, lekko ocieniona. W środku prawie nic się nie dzieje. Mogę spokojnie i zdrowo spać. Tata też odpoczywa. Nie trzeba nawet wyjaśniać i rozumieć. Tym zajmuje się Paul Ricoeur.

Ja klubowicz!

"Należy trzymać się z dala od podejrzanych przedsięwzięć, nawet jeżeli noszą dumnie brzmiącą nazwę."

Albert Einstein

Wreszcie dotarłem. Spotkałem Łukasza i BRTK! Chłopaki w dobrej formie i jak zwykle bardzo uprzejmi. Łódź Kaliska przyjęła mnie bardzo gościnnie.  Rzecz jasna zwiedzałem jedynie parter. Na pierwsze piętro przyjdzie czas. Jak będzie jakiś koncert  - na przykład Mateusza. Czułem się doskonale. Klubowe wieczory mogłyby mi się spodobać. Muzyka i zapach kawy wyrwały mnie ze snu. Oby częściej.

środa, 3 września 2014

Strażnik snu

"Już od dawna, od zarania - poprzez wszystkie wieki - ciągną się popiskiwania, skomlenia i szczeki. - Idą pełne animuszu - wspólnie z nami drogą - cztery łapy - para uszu - oczy - nos i ogon."
 Ludwik Jerzy Kern
Strażnik snu to Marko. Nie jakiś tam wymyślony, nie z powieści fantastycznych. Nie z mgły i lasu. Nie z mchu i paproci. Strażnik snu to pies Wiki. Jak zasnąłem u Wiktorii to pojawił się i położył obok mnie. Tak jak kładzie się przy Wiki. I pilnuje. Odgania padaczkę. Czuwa. Od razu widać, że zostałem objęty jego ochroną. Marko czuje, że taka ochrona jest potrzebna. Pewnie inaczej pachniemy i inaczej reagujemy niż zdrowe dzieci. Bardzo miły zwierzak. 




Piątka Wiki!

"Ale zresztą... czym są urodziny? Dziś są, jutro ich nie ma"

Alan Alexander Milne 

Ale urodziny Wiki były w niedzielę i to piąte. I było bardzo sympatycznie. Wiki tak jak ja nie ma łatwo, ale jest dzielna i radosna. Przyjęła nas bardzo gościnnie. Było wszystko co na urodzinach konieczne: rodzina, przyjaciele, znajomi. No i dzieciaki! Do tego tort. Tort przeciez musi być. I prezenty. Bez prezentów nie ma przecież urodzin. Wiki zdrówka! 100 lat! No i wstawaj dziewczyno. Dosyć leżakowania!