poniedziałek, 28 października 2013

Słowa

"Prawdę trzeba wyrazić prostymi słowami."

Ajschylos

Czy rzeczywiście? Czy wszystko musimy ubierać w słowa? Oswajać, nazywać, określać, opisywać?  Przecież słowo nie spowoduje,  że będę bardziej zdrowy lub bardziej chory. Nie wyleczy mnie nagle i cudownie i nie zabije. Bywa jednak, że, takie słowo to nagłe zderzenie z rzeczywistością. Czy następuje potem zmiana? Raczej nie. Tylko chwila milczenia. Nadmiar słów przytłacza, oszałamia, zatyka i odbiera oddech...:

"Chłopiec ze sprzężoną niepełnosprawnością, stan po wrodzonej toksoplazmozie, wielotorbielowym wodogłowiu, z Zespołem Westa. Stwierdzono też korowe uszkodzenie wzroku i upośledzenie umysłowe w stopniu znacznym. Obecnie Szymek jest dzieckiem leżącym. Nie zmienia samodzielnie pozycji ciała, nie chwyta do rąk zabawki, nie podejmuje prób manipulowania. Reaguje ożywieniem na bodźce dotykowe, propriocetywne i niektóre bodźce wzrokowe i słuchowe. Widoczny jest odruch orientacyjny oraz zadowolenie na głos znanej mu osoby lub dźwięk znanych mu programów rewalidacyjnych, np. z programu Knilla. Ożywia się na głosy, które kojarzą mu się z zabawą i muzyką. Bodźce wzrokowe (obecnie) nie są dla chłopca interesujące. Przypadkowo i na krótko fiksuje wzrok na bodźcach świetlnych lub mocno nasyconych barwach. Nie wodzi wzrokiem i nie szuka kontaktu w polu widzenia. Szymek ma epilepsję (zespół Westa). Z uwagi na liczne ataki w ciągu dnia chłopiec jest osłabiony i często śpi, jednak w ostatnim czasie okresy czuwania znacznie się wydłużyły. Chłopiec nie mówi, komunikuje się z otoczeniem za pomocą płaczu, krzyku oraz wokalizy samogłoskowej. Żuje i zjada pokarmy rozdrobnione, pojony jest łyżeczką, potrafi też pić z kubka z pomocą dorosłych. Rozpoznaje głos mamy i osób bliskich. Nie przejawia obronności dotykowej, wymaga zdecydowanych bodźców, masażu ciała i stymulacji sensorycznej."

niedziela, 27 października 2013

Zmiana czasu

"Jesienią, jesienią
Sady się rumienią;
Czerwone jabłuszka
Pomiędzy zielenią."

Maria Konopnicka

Ćwiczenia, spacery. Zmęczyć się można. Rano byłem obecny z szeroko otwartymi oczami. Wołałem głośno. Byłem głodny, a tata sobie wymyślił, żeby nie dawać mi od razu jeść. Będę dłużej wtedy wołał, Tak było. Wołałałem dalej. Jeszcze głośniej! W końcu dostałem śniadanko. Zjadłem całe bardzo szybko. Zmiana czasu musiała wpłynąć na wzrost mojego apetytu.


środa, 23 października 2013

Popis

"Muzyka jest większym objawieniem niż cała mądrość i filozofia."

Ludwik van Beethoven

Tegoroczny popis mamy za sobą. Nikt nie zauważył, że na tym instrumencie Mateusz gra dwa tygodnie. To bardzo dobrze. Oznacza to tylko tyle, że sobie radzi, a jest z czym, bo i duże to i ciężkie. Do rozpędzenia 15 kilo. Mat zagrał trochę nieśmiało i delikatnie, ale w sumie wyszło bardzo dobrze. Jak już oswoi się z tym "maleństwem" będzie nie do zatrzymania.


niedziela, 20 października 2013

Sesje

"Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień."

Jonathan Carroll

Mężczyzna chory na polio. Porusza jedynie głową i to w ograniczonym zakresie. Jak w takiej sytuacji poczuć własną fizyczność? Film, który bardzo delikatnie opowiada o intymności i seksualności. Kolejna pozycja z niepełnosprawnością w roli głównej. Historia opowiedziana z humorem i dystansem. Z lekkością i smakiem. Doskonała Helen Hunt w trudnej roli, John Hawkes w roli dotkniętego polio mężczyzny i William H. Macy w równie udanej roli księdza. Film z roku 2012. Zdecydowanie wart uwagi, szczególnie, że część z nas niepełnosprawnych może stanąć przed podobnymi wyzwaniami.

Warto!

"Dopóki żyjesz, dopóki można, bądź dobry."

Marek Aureliusz

Październik. Ważny miesiąc. To właśnie teraz na moja konto w fundacji wpływają przekazane przez Was pieniądze na rehabilitację. Właśnie rozliczany jest 1% podatku za rok 2012. Od ubiegłego roku sporo dla mnie się zmieniło. Mam mniej ataków. Zacząłem reagować, jestem bardziej obecny. Uśmiecham się, wołam. Zaczynam ruszać rękoma. Dla mnie to duży postęp, którego pewnie nie byłoby bez Waszego wsparcia. To dzięki Wam mogłem do Michałkowa pojechać trzy razy w tym roku. Z tego co widzę w tym roku chyba uda się uzbierać na kolejne trzy turnusy. Kochani! Bardzo Wam dziękuję! Z uśmiechem! Bądźcie. Łatwiej będzie mi wtedy walczyć. Niech ciemna strona snu czuje, jak wielu wojowników światła mam wokół siebie!

Nie śpię.

"Nawet ten, kto jedynie myśli, że myśli - ma prawo uważać, że jest."

Władysław Grzeszczyk

Dzisiaj wstałem 0 6.30 i od tej pory nie zasnąłem. Jestem aktywny i zainteresowany tym co dzieje się wokół mnie. Stałem w pionizatorze, słuchałem jak Mateusz ćwiczył na pianinie. Dzień pełen wrażeń. Uśmiecham się, wołam, mruczę, marszczę brwi. Unoszę ręce. Jest mnie więcej. 10 godzin bez snu! To nie zdarza się często.

sobota, 12 października 2013

Chce się żyć

"Prawdziwy problem w byciu rośliną jest taki, że nikt cię nie rozumie"

Chce się żyć

Wstrząs. Tak można jednym słowem określić ten film. Jeśli zamierzasz mieć bajecznie udany weekend to z pewnością film przełóż na dni powszednie. Czy jest to film dla rodziców dzieci takich jak ja? Przecież maja to na co dzień. Przecież jak już znajdują chwilę to powinni odpocząć, odreagować, nabrać sił. Pewnie i tak pójdą i opuszczą kino wstrząśnieci jak reszta oglądających. Nie dlatego, że film jest drastyczny, czy w sposób dokładny pokazujący zwykły szary dzień, miesiąc, kolejne lata życia i zmagań  chorego na mózgowe porażenie dziecięce. Oszczędny w formie, doskonale skadrowany bez zbędnej brawury i dynamiki w pracy kamerą. Świetna scenografia od lat 80 do chwili obecnej. Muzyka, która oddaje emocje i współgra z obrazem. Jest i aktorstwo. Doskonałe, które wymagało tytanicznej pewnie pracy, obserwacji i ćwiczeń. Nie tylko głównego bohatera. Dla spragnionych szczegółów http://trochepiekniejszekino.blogspot.com/2013/10/dobrze-jest.html?spref=fb
To wszystko jednak podporządkowane jest historii walki bohatera o bycie człowiekiem. Nie rośliną. Cytat początkowy to myśl, którą bohater oddaje stosunek otoczenia do jego osoby. Poza rodzicami i garstką osób świat traktuje Mateusza jak roślinę. To właśnie jest jego ograniczenie i z niczym tak mocno nie walczy. Chce udowodnić światu, że nie jest rośliną. Szćzęśliwie spotyka terapeutkę, która zauważa -  mimo ograniczeń, mimo braku mowy, że bohater czuje i rozumie. Świadomie. Rozpoczynają wspólnie naukę alternatywnego sposobu porozumiewania się. Pierwsze zdanie, które buduje bohater dla swojej mamy to "Nie ja roślina". 
Film wbija w fotel. Na sali nie słychać rozmów, telefonów, czy mielenia popcornu. Nikt nie żłopie coli. Sala jest cicha i skupiona. Jeśli Mateusz chce żyć to czy my mamy prawo zwątpić?

zdjęcie Maciej Gallus

Śpioch

"Człowiek na próżno obawia się snów, najstraszliwszy sen jest niczym wobec życia."

Stanisław Brzozowski


Taka aktywność i aktywne, świadome życie jest bardzo męczące. Ileż to energii trzeba na to poświęcić. Nie spać, nie śnić. Być. Ja jestem, Ty jesteś... Dziś dopadł mnie sen. Śpioszek jestem. Dużo wrażeń i emocji. Tak dużo mnie na co dzień jeszcze nie było. Trochę odpocznę. Ataków nie mam, a jak są to drobne i prawie niezauważalne. Jest więc szansa, że odpocznę i znów będę. Dalej dzień po dniu, krok po kroku. Może z mojego "Yyyyyy" i "Aguuuu" powstanie coś nowego. Może wreszczie mój mózg zechce widzieć. Skoro zaczynam wołać, powoli chwytać. To może wreszcie zobaczę? Na razie odpocznę. Jutro nowy dzień...

Wiki

"Ten, kto zwycięża innych ludzi, jest tylko silny. Ten, kto zwycięstwo nad sobą samym odnosi, jest człowiekiem potężnym."

Tao Te King

Wczoraj miałem gościa. Odwiedziła mnie Wiki z rodzicami. Spotkaliśmy się w związku z poszukiwaniami fotelików samochodowych dla nas. W tej materii wybór jest marny, ale o tym może innym razem. Teraz Wiki. Zgodnie z imieniem zwycięża swoje ograniczenia i walczy razem z rodzicami. I nie narzeka. Rodzice też nie. Wbrew przeciwnościom uśmiechają się. Jak oni to robią? Skąd biorą pokłady sił i energii. Przecież spędzili w szpitalu prawie rok. Dzień po dniu mama dbała o Wiki zapominając o sobie. Dała radę.  http://ciemnastronasnu.blogspot.com/2012/07/wiki.html
Znów czekają na kolejną operację. To kolejny krok, żeby było lepiej. I pracują dzień w dzień. Tak jak ja. Ćwiczą i rehabilitują. Wiki robi postępy. Reaguje, sama trzyma już głowę. Wiki tak trzymaj! Niech moc akordeonu Mateusza będzie z Tobą!

Ha!

"Człowiek jest wolny jak ptak w klatce: może się poruszać tylko w pewnych granicach."
  
Johann Lavater

 Chyba to wołanie zostanie ze mną na dłużej. W czwartek obudziłem się w nocy. Tylko ja. Nikt nie przychodził, nie głaskał, nie rozmawiał, nie przytulał. Wszyscy spali. No to zacząłem wołać. "Yyyyy". Wołałem i wołałem. Zadziałało. Mama pojawiła się przy mnie zadowolona. Taka to była niespodzianka o 4 rano.

 

czwartek, 10 października 2013

Chwyciłem i podniosłem

"Co­kol­wiek za­mie­rzasz zro­bić, o czym­kolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość za­wiera w so­bie ge­niusz, siłę i magię."

Johann Wolfgang Goethe

Chwyciłem i podniosłem! Chyba jestem uczestnikiem drobnych zmian. Pewnie też ich głównym aktorem. Ten mały drobiazg w ręce nie miał do tej pory znaczenia. Od dziś już ma. Chwyciłem i podniosłem. Trzymać i podnieść przedmiot to czynność złożona. Do tej pory moje dłonie nie pracowały. Były bezwładne. 3,5 roku zajęło mi wykonanie wydawałoby się prostej czynności. Jednak czas w moim przypadku nie ma znaczenia. Ważne, że robię postępy. Dziś zawołałem, chwyciłem i podniosłem. Pierwszy raz w życiu... Ruch ręką nieznaczny, chwyt słaby i niepewny, ale się odbył. Jest wieczór. Nie śpię. Znów wołam i uśmiecham się jak ktoś do mnie podejdzie. Mam nawet wrażenie, że sprawdzają mnie specjalnie nic nie mówiąc. Czekają czy zawołam...

Wołam!

"Mowa słodsza niż miód."

Homer

Dziś zawołałem. Świadomie! Zawołałem, że jestem i czekam i chcę żeby ktoś mnie dotknął. To moje "Yyyyy" powtórzone dwa razy miało szczególne znaczenie. Po tym jak mama podeszła nie musiałem juz wołać, ale jak odeszła i nie odzywała się chwilę, ani nie dotykała mnie znów zawołałem "Yyyyy". To oznacza, że zaczynam, chcę, próbuję komunikować się ze światem. To znaczy, że jestem. Jestem bardziej niż byłem. Ileż to może być zmian jak ataki są wytłumione...

Żurek

"Dać życie to również zgodzić się na cierpienie, przyjmując radość."

Michel Quoist

Małe miasteczko, codzienne zmagania troski i radości. Mała społeczność, która na upośledzenie reaguje śmiechem, strachem, wykluczeniem, uprzedzeniem. Walka matki o godność i życie. Psychologiczny portret małej społeczności. Obraz prowincjonalnego życia w biednym przygranicznym miasteczku. Film, który w doskonały sposób pokazuje jak oczekiwania społeczne, presja, wstyd potrafią motywować działania człowieka. Zwykłe codzienne życie biegnące dzień po dniu po własnych torach. Ilu z Was mijało takie miasteczka, przydrożne niczym nie różniące się od siebie smażalnie ryb i niczym nie różniących się między sobą tubylców? Film z roku 2003, ale jeśli nie widzieliście to dziś będzie w TVP Kultura. Jeśli nie zdążycie to http://www.youtube.com/watch?v=qHIu2kY43VQ

środa, 9 października 2013

Maks znowu w domu!

"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca."

Paulo Coelho



Wieści z wczoraj! Maks już w domu! Miejmy nadzieję, że będzie dalej zdrowieć.

"W południe zapakujemy się do autka i w drogę.....
Już nie mogę się doczekać, Zosia, Michał, Julia , tata, babcia ,dziadek, Sura.......wszyscy czekają na mnie....KOCHAM..

Dziękuję że byliście ze mną.....Bądźcie nadal ...potrzebuję Was"

niedziela, 6 października 2013

Słoneczna niedziela

"Czym jest muzyka? Może po prostu niebem, z nutami zamiast gwiazd?"

Ludwik Jerzy Kern

Śliczna niedziela, piękna jesień. Słońce przestraszyło ciemną stronę snu. Nadal nie mam ataków i jestem tak bardzo, jak jeszcze nie byłem. Słucham, odpowiadam, daję znaki, wołam. Tak właśnie reaguję na ćwiczenia Mateusza na pianinie, który gra i jednocześnie śpiewa. Czasem ten śpiew brzmi jak partie chóru chłopięcego, czasem jak wycie kojota. Mateusz bawi się ucząc i ucząc bawi. Sprawdza przy tym jakie to wywołuje u mnie reakcje. Połączenie ćwiczeń z pianina i kształcenia słuchu w jedno to piorunująca mieszanka. Ja słucham całym sobą i chyba mi się podoba. Wyglądam jakbym widział te wszystkie dźwięki.

piątek, 4 października 2013

Pasowanie na przedszkolaka

"Minęły czasy szczęśliwej prostoty,
trzeba się uczyć, upłynął wiek złoty."


Ignacy Krasicki

Dziś zostałem mianowany przedszkolakiem razem z moimi kolegami i koleżankami z grupy. Biret, dyplom, przyrzeczenie i wielki ołówek położony na ramieniu. Mija właśnie 9 dzień bez ataku padaczki i w przedszkolu byłem obecny i aktywny. Nie przespałem pasowania. No dobrze... trochę ziewałem. Na koniec zdjęcie z moją wychowawczynią panią Martą. Czyli wszytko tak jak być powinno. Mam nadzieję, że uda mi się w przedszkolu sporo nabroić, a tata będzie musiał przychodzić na "dywanik". Może jakaś wybita szyba, mała bójka z kolegą? 
A teraz zagadka: skoro w szkole jest nauczycielka, w przedszkolu przedszkolanka to kto jest w żłobku? .................................................................................................................................................. ..................................................................................................................................................
na to pytanie odpowiedział niedawno Mateusz: żłobiarka lub żłobianka!





Wiedźma pisze...

"Za książką kryje się autor. Jego pisanie jest więc zawsze listem do czytelnika. Piszemy zazwyczaj listy do przyjaciół. Książka jest listem autora do przyjaciela."

Jarosław Iwaszkiewicz

Do wpisu "List  rodzica" Wiedźma dopisała komentarz. Chyba się zaczerwieniłem... dziękuję Wiedźmo.

Wiedźma pisze...
"To jest straszne. Straszny jest system, straszna jest kompletna znieczulica systemu dotycząca ludzi z problemami. Straszne jest, że nikt nie może liczyć na żadne wsparcie. Straszne jest, że ludzie niepełnosprawni i rodzice dzieci niepełnosprawnych nie mają zadnych szans w walce z codziennością. Bo nikt im niczego nie ułatwi.
Moje dziecko jest TYLKO opóźnione. Tylko. Bo funkcjonuje. Nie wiem, czy i jak będzie funkcjonowało w dorosłym życiu, ale ja tylko "nie wiem", a rodzice tacy jak Wy wiedzą, że nie bedzie. Tu gdzie mieszkam są przynajmniej ośrodki, gdzie niepełnosprawni dorośli żyją - jedne gorsze, inne lepsze, jak to bywa. Ale jest opcja. W Polsce jej nie ma. Kto wie, może moja córka też będzie potrzebowała takiego miejsca... Ten wspomniany w liście "dziadek z Wermachtu" staje się smutną koniecznością...
I jeszcze coś osobistego.
Ty, Szymonku, i Twoi Rodzice są moimi bohaterami. Za codzienną walkę, ale też za ptaszki nad Biebrzą, wycieczkę do Paryża i setkę innych, prawie zwyczajnych rzeczy. "Prawie" - bo z ciężką niepełnosprawnością w tle. Chylę czoła.
Nie zamykajcie swoich drzwi przed "normalsami". Może oni chcą trochę tego Waszego "prawie". Może poczują się z Wami szczęśliwi, a Wy z nimi. Może wzbogacicie swoje życia wzajemnie.
Ja w kazdym razie byłabym szczęśliwa, mając w Was prawdziwych "namacalnych"przyjaciół."

Polski cyrk Monty Python'a

"Absurdalność daje się wyrazić tylko za pomocą humoru."

Alfred Hitchock


Dziś będę pasowany na przedszkolaka. To brzmi dumnie. Jest przedszkole, są i przedszkolaki. Jest i pasowanie. Namiastka normalności... Nic bardziej mylnego. Absurdalność podejmowanych w sprawie niepełnosprawnych decyzji osiąga tak wysoki poziom niepełnosprawności, że przestaje być on mierzalny miarą normalności lub niepełnosprawności. Orzeczenie komisji o stopniu upośledzenie decydentów nic nie pomoże. Wybiegają daleko poza ustanowione skale. Pomóc może jedynie skala absurdu. Wyobraźcie sobie, że MEN miał dofinansować podręczniki dla uczniów niepełnosprawnych:. Piękny i szlachetny pomysł. Wydane zostało nawet  rozporządzenie w tej sprawie. Szkoda tylko, że nie ma listy podręczników...

Za Rzeczpospolitą cytuję:

"W rozporządzeniu czytamy, że o wyższą kwotę dofinansowania mogą się ubiegać tylko ci uczniowie, którzy kupią podręczniki przeznaczone do kształcenia specjalnego dopuszczone do użytku przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania. I tu zaczynają się schody. – Lista takich podręczników przeznaczonych dla uczniów upośledzonych w stopniu umiarkowanym i znacznym nie istnieje  – mówi „Rz" Małgorzata Chowaniec, wicedyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego (SOSW) w Nowym Targu."


Cały tekst:

http://www.rp.pl/artykul/1054057-Wyprawka-szkolna-to-bubel.html

czwartek, 3 października 2013

List rodzica

"Mówię. Krzyczę. Piszę. Czy war­to było mącić ciszę? "

Jan Izydor Sztaudynger

Wczoraj w gazetach pojawił się list rodzica dziecka niepełnosprawnego. Jakże trafny i celny. Jakże prawdziwy. Codzienna opieka, walka o zdrowie, o leki o rehabilitację. Wsparcie systemu opieki żadne. Rodzice zaś zapracowani i zmęczeni. Nie będą krzyczeć, nie będą prosić o pomoc, bo sił nie mają. Siły muszą mieć dla niepełnosprawnych dzieci. Można postawić pytanie, czemu nie proszą, nie wołają, czemu jak pytacie "Co u Was?" odpowiadają " W porządku" i rzadziej się spotykacie, bo nie ma czasu... Każdy ma swoje życie. Pewnie wielu z Was chce pomóc, wesprzeć, w jakiś sposób uczestniczyć. Czekacie na jakiś znak... którego nie ma i raczej nie będzie, bo każdy ma swoje życie. Nasze jest niepełnosprawne, niepełnosprawne życie, niepełnosprawne szczęście i nie ma co ukrywać, że ani lekko, ani doskonale nie będzie mimo wysiłków i prób żeby żyć normalnie. Ale czy w związku z tym mamy przestać próbować? Inaczej się cieszymy, inaczej żyjemy. I nie chcemy nikogo tym życiem obarczać, bo to nasze życie. Większość znanych nam rodzin dzieci niepełnosprawnych stara się żyć pełnią, na tyle na ile pozwala stopień niepełnosprawności, a czasem i mocniej, przekraczając jej granice. Nie mnożą sztucznych problemów, nie narzekają na swoje życie. Starają się żyć energicznie i szczęśliwie. Szkoda, że muszą walczyć nie tylko z niepełnosprawnością dziecka, ale i niepełnosprawnością Państwa, systemu opieki i zdrowia. Poniżej treść listu.

Wielce Szanowny Panie Prezydencie,
Szanowny Panie Premierze i Rado Ministrów,
Szanowne Panie i Panowie Posłowie,
Szanowni Prezesi wszystkich ugrupowań partyjnych i ruchów obywatelskich
Szanowni dziennikarze
List Otwarty

Z zainteresowaniem przysłuchuję się powracającej debacie na temat zmian w przepisach o prawie do aborcji.

Jestem zwykłym obywatelem kierującym się w życiu zdrowym rozsądkiem, a od niespełna 4 lat borykającym się z ciężką niepełnosprawnością swojego dziecka.

Na wstępie zadeklaruję się: nie jestem zwolennikiem wykonywania aborcji , ale nie jestem też za bezwzględnym jej zakazywaniem.

Jestem głęboko zażenowany i przerażony (nie wiem, które z tych uczuć jest silniejsze) słuchając jak bardzo niekompetentna jest ta dyskusja. Słuchając jak osoby decydujące o ładzie prawnym naszego kraju wypowiadają się na tematy, o których ewidentnie nie mają pojęcia. Jak Profesorowie i doktorzy często uwłaczają godności swojej własnej, społeczeństwa i godności tytułu naukowego plotąc bzdury pod wpływem emocji a nie rzetelnej wiedzy. Wymagam od Państwa odrobiny, choć przygotowania merytorycznego do tej, jak i innych, dyskusji.

Boli mnie szczególnie, jakże łatwa i bezrefleksyjna zdolność do wybiórczego prezentowania faktów mających na celu na siłę udowodnienie założonej przez siebie tezy. Szanowni Państwo, Ja i pewnie znaczna część społeczeństwa widzi to. I śmiejemy się z Was. Bo co nam zostało. Śmiejemy się przez łzy.

Chcecie decydować o losie innych ludzi, Waszych rodaków, dzieci i wnuków Tych, którzy ginęli za ten kraj na różnych frontach. Może zamiast niszczyć czyjeś życie spróbujcie, choć raz, coś zbudować? Coś, z czego bylibyśmy dumni.

Dlaczego w tej dyskusji nie słyszę nigdy konkretnych propozycji zbudowania kompleksowej instytucji, systemu opieki nad osobami niepełnosprawnymi? Dlaczego dziś, w XXI w., muszę dokonywać wyboru: robić nadgodziny, żeby móc kupić leki dziecku czy zostać w domu i rehabilitować syna. Dlaczego ośrodków rehabilitacji mamy tak dużo, że rodzice przyjeżdżają z Koszalina prawie 200 km do Szczecina na 45-minutowe zajęcia dla swojego kilkumiesięcznego dziecka?

Dlaczego muszę jeździć na leczenie z dzieckiem aż ze Szczecina do Warszawy? Może jednak lepiej, abym poszukał dziadka z Wehrmachtu i został Berlińczykiem?

Dlaczego, podczas gdy jedyną skuteczną formą wspierania rozwoju naszych chorych dzieci jest wszechstronna intensywna rehabilitacja, mamy zapewniony dostęp do góra 4-5 godzin w tygodniu i to pod warunkiem, że się mieszka w dużym mieście. Co gorsza nawet gdybym znalazł ośrodek, który miałby miejsca na dodatkowe godziny, to przepisy zakazują korzystania z rehabilitacji w kilku miejscach jednocześnie.

Ilu z Państwa miało szansę opiekować się ciężko upośledzonym dzieckiem przez kilka choćby dni? Podnosić wiotkie ciałko, ważące 15-20 kg, które zwisa jak szmaciana lalka, po kilkanaście razy dziennie? Albo spastyka, który jest sztywny jak kij do golfa (to znacie prawda?) i cały się trzęsie i rzuca w niekontrolowany sposób?

Ilu z Was jadąc ósmą godzinę do szpitala przez pół Polski szukało miejsca na szybkie zatrzymanie samochodu, żeby wypiąć dziecko z fotelika podczas napadu padaczki i podać mu relanium przez odbyt? A wiecie jak to zrobić? Widzieliście tę niebieską, zsiniałą twarz waszego maluszka?

Czy kiedyś zastanawialiście się, czy nie lepiej byłoby szybko odbić kierownicą w lewo pod tego TIRa żeby to wszystko się skończyło?

Ja tak!

I pomimo to dziś nie wyobrażam sobie, aby mojego chłopca na świecie nie było.

Ale przerażony jestem, gdy pomyślę, jaka go czeka przyszłość. Jak długo jeszcze pociągnę sypiając po 5 godzin na dobę, żeby zapewnić dziecku "bezpłatne" leczenie i "bezpłatną" rehabilitację. A co będzie jak mnie zabraknie? Czy ktoś go przygarnie? Czy może ktoś z Państwa potrafi mi wskazać ośrodek do którego trafi mój syn? Gdy skończy lat 18, wszyscy razem będziemy się modlić o jego śmierć: Wy, bo będzie już zbyt dużym ciężarem finansowym dla budżetu, a ja, bo nie będę mógł znieść jego niedoli.

I rozumiem przerażenie przyszłych rodziców, którzy nie wiedzą jeszcze, co ich czeka, ale wiedzą, że będzie ciężko, a wsparcia znikąd nie dostaną. I nie potępiam ich za żadną decyzję.

A o ile łatwiej by im było, gdyby lekarz przekazując im smutną wiadomość mógł wskazać im od razu: tu macie Państwo ośrodek leczenia, przy nim jest piękny oddział rehabilitacji i pobytu dziennego. Nie musicie rezygnować z pracy i mieć dylematów w rodzaju: leczenie czy jedzenie. Jak dorośnie czeka na niego ośrodek opiekuńczy...

Nie ma tego! A te kilka słów wystarczyłoby, aby problem aborcji ze względu na wady wrodzone sam się rozwiązał.

Usłyszę teraz, że na to trzeba czasu i pieniędzy, rozumiem.

My rodzice dzieci niepełnosprawnych nie mamy czasu na demonstracje i palenie opon. Jak jestem w Warszawie to cichutko siedzę w szpitalu, śpię na podłodze pod łóżkiem dziecka i nasłuchuję, czy nic mu się nie dzieje, żeby zawołać jedną z dwóch pielęgniarek opiekujących się 50-ciorgiem dzieci na oddziale. Nie mogę iść złożyć petycję, bo muszę podać dziecku leki w szpitalu jak inni rodzice. Więc nie upomnimy się o zwykłe ogólnoludzkie wsparcie, aby móc samemu żyć w miarę normalnie i zapewnić jaką-taką przyszłość naszym dzieciom.

Rodzic z wdzięcznością przyjmie 153 zł dodatku i nie w głowie mu protesty.

Dlatego zwracam się do was z apelem, politycy i działacze wszystkich opcji, z lewej i prawej, tej chrześcijańskiej i tej świeckiej strony sceny politycznej: zamiast zaczynać od niszczenia ludzi, dajcie im nadzieję. Zbudujcie, choć raz, coś wspólnie. Aby nasze dzieci mogły powiedzieć: to jest dzieło naszych ojców i jesteśmy z niego dumni. Zapewniam: żaden, nawet najpodlejszy rodzic nie podejmuje tak trudnych decyzji dla własnego widzimisię. Jak zobaczy, że nie zostanie sam w obliczu nieszczęścia, będzie kochał swe trudne dziecko po kres swojego życia.