piątek, 20 maja 2016

Czajka

"Nadchodził świt. Można go było poczuć. Świat wstrzymywał oddech nie mając pewności,czy słońce ponownie wstanie. To,że było tu wczoraj,nie oznacza,że dziś też się pojawi."

 Rick Yancey

Pradawne biebrzańskie bóstwa pozwoliły poczuć siłę i magię natury. Jakby w porozumieniu z Szymkiem na siłę chciały udowodnić, że życie trwa nadal i może być piękne. Ten wyjazd nad Biebrzę - pierwszy raz bez Szymka - miał inny charakter niż pozostałe. Wybuch soczystej zieleni, ptasie radio nadające nieustanną audycję we wszystkich ptasich językach kontrastował ze smutkiem, zamyśleniem i apatycznym brakiem chęci do wszystkiego poza snem. Jak na złość, a może właśnie z tego powodu w jakiś niezrozumiały sposób przyroda objawiła się mocniej i pełniej, a różnorodność spotkań i możliwości obserwacji mogłaby wystarczyć na kilka wyjazdów. Czy to Szymek dogadał się z Biebrzą w jakiś szaleńczy sposób, czy też może otrzymany strój maskujący dziada borowego pozwolił niezauważenie zbliżyć się do zwierzaków? Może wcześniej zdobyte doświadczenia, a może przypadek? W efekcie przy zdecydowanie nieornitologicznym sprzęcie fotograficznym kilka zdjęć jest do pokazania. 
Na czajkę natchnąłem się trochę na przekór.  W Leśnej Polanie nad Biebrzą spotkałem przemiłego człowieka z wielką pasją fotografowania przyrody. Rozstawił on namiot - czatownię na skraju łąki. Od dłuższego czasu zastanawiałem się czy ten, jak dla mniej aktywny sposób fotografowania, będzie mi odpowiadał. Nie jest to przecież aktywna bagienna wędrówka. Siedzenie po kilka godzin w jednym miejscu nie wydaje się niczym ciekawym. Dzięki uprzejmości właściciela mogłem z owego namiotu skorzystać. Do środka zapakowałem się jeszcze po ciemku. Potem mogłem już tylko czekać na światło i na zwierzaki. Czekać i czekać i czekać... aż świt i wschodzące słońce obudzą łąkę do życia. Nie jest przecież wcale takie pewne, że słońce wzejdzie skoro zrobiło to dzień wcześniej. Świt nie jest, krótkim momentem przejścia z ciemności pod opiekę słońca. To proces. Długi i składający się z wielu elementów. Jest jakaś pradawna ukryta siła  w tym zjawisku. Siła przebudzenia.
Pobyt w namiocie zakończyłem po sześciu godzinach. Z zaskoczeniem przyjąłem fakt, że nie nudziłem się. Odizolowany ściankami namiotu, patrząc jedynie przez niewielki otwór na zewnątrz, mogłem doświadczać pełni dźwięków budzącej się okolicy i czekać na możliwość wykonania zdjęcia. Czajka pojawiła się tuż po wschodzie i przeczesywała łąkę. Co jakiś czas broniąc własnego terytorium przeganiała inne ptaki podrywając się do lotu i wydając donośne okrzyki. Szukając pożywienia zbliżyła się na tyle, że mogłem ją sfotografować. Szanowni Państwo, przedstawiam czajkę.




Brak komentarzy: