poniedziałek, 3 października 2011

Sosnowiec


"Staw czoło twojemu wrogowi wznosząc swój miecz przed jego tarczą"
Miyamoto Musashi

W piątek i sobotę znowu ćwiczyłem z dr Małgorzatą Matyją. Z jakiegoś nieznanego mi powodu zmusza mnie do większego wysiłku niż inni. Nie ma co ukrywać! Pani doktor wie co zrobić, żeby zmusić mnie do pracy.
Sosnowieckie sowy (tak od dziś będę nazywał Arka i Ulę) już po raz drugi ugościli nas u siebie.
I wszystko byłoby pięknie gdyby nie nawrót ataków epilepsji... Ponieważ się mocno nasiliły jestem bardziej śpiący, a jak więcej śpię to nie ma ze mną kontaktu. Jem mniej i z większym trudem, nie otwieram oczu i nie przejawiam żadnej aktywności.

Mama skonsultowała się z neurologiem i skorygowała dawki leków. Miejmy nadzieję, że to pomoże, bo główny problem to właśnie epilepsja. Przez ostatnie 5 tygodni Keppra i inne leki działały bardzo dobrze. Niestety miesiąc miodowy się skończył. Każdy atak jest wyczerpujący, a ich ilość w ostatnich dniach wzrosła do 10. Chwyta i trzyma mnie w po ciemnej stronie snu i wszystko co do tej pory osiągnąłem mogę szybko utracić. Wtedy będzie się trzeba znowu pozbierać i zaczynać od nowa, ale nie ma co wybiegać za daleko w przyszłość.
Tymczasem, krótki film z ćwiczeń:

Brak komentarzy: