sobota, 12 maja 2012

wyprawa nr 1 - grobla


"Kiedy człowiek powiedzie wzrokiem po czystym nocnym niebie i wcześniej niż inni zauważy nową gwiazdę, serce rośnie."


Haruki Murakami

Mścichy. Nadbiebrzańska wieś. Stara, bo Mścichy notowane są od XV wieku, choć tej starości nie widać, ani nie czuć wcale. Magia tej wsi zaczyna się tuż obok - sztucznie usypaną groblą prowadzącą przez środek bagien wprost do rzeki. To był pierwszy cel zebranej grupy "wędrowyczów" i fotograficznych włóczykijów. Kilkukilometrowa grobla wśród bagien przemierzana po ciemku powinna zaowocować bogactwem zdjęć ptaków różnej maści. Jak się później okazało poziom wody był na tyle niski, że ptaków było jak na lekarstwo. Za to żabiego rechotu i wrażeń masa. Chłopaki wstali o 3 rano (lub w nocy jak kto woli) i odpowiednio wyposażeni udali się na podbój grobli.




Pierwszym napotkanym ptakiem był łabędź. Piękny, biały łabądek, który przysiadł tuż przy grobli, majacząc z oddali. Drużyna zwolniła, skuliła się w sobie, by nie wystraszyć ptaka. W odległości 20m "łowcy" byli nieco skonsternowani - ptak nadal siedział na wodzie poruszając się nieznacznie. Jeszcze 10 metrów i okazało się, że łabądek to przebranie ekstremalnego miłośnika fotografii, który od nocy leżał w wodzie z łabądkiem w roli nakrycia, któremu z brzucha wystawał pokaźny obiektyw. Łabądek okazał się bardzo kulturalny odpowiedział przechodzącym cicho i uprzejmie "dzień dobry". Po drodze drużyna ominęła jeszcze trzy postacie zamaskowane tym razem siatką z liśćmi. Do dziś nie wiedzą dlaczego wszyscy usadowili się na środku grobli...


Na końcu grobli tuż nad rzeką jest drewniana wieża widokowa z gniazdem jaskółek pod dachem. Tam ekipa zainstalowała się radośnie budząc kolejnego miłośnika fotografowania przyrody, który na wieży spędził noc licząc na udane poranne łowy.


Wschód słońca odsłonił horyzont i światło wydobyło piękno okolicy. Wijąca się rzeka, przestrzeń bagien, kępy drzew. Wszystko okraszone żabim śpiewem o natężeniu startującego odrzutowca. Wraz ze świtem pojawiły się nowe dźwięki, monotonne i powtarzające się regularnie. To bąk i bączek dwa niepozorne ptaszki. Ten pierwszy wydaje dźwięki podobne do tych wydobywanych przy użyciu butelki. Niestety ptaszki było słychać, a nie widać. Mikrofony kierunkowe nie zostały zabrane.




Tuż po wschodzie słońca pojawiły się pierwsze prawdziwe ptaki... bezszelestny klucz i gęsi pionowego startu, które wzniosły się nad bagna z zadziwiającą prędkością i gracją.



Wtedy też pojawił się rzadko spotykany bocian czarny... niestety dość daleko od wieży.




Po wschodzie krótka chwila odpoczynku. Bez słów. W tych warunkach okazują się zbędne.




Ponieważ spodziewany nalot ptaków nie nastąpił, grupa postanowiła spenetrować znajdującą się nieopodal naturalną groblę.



Znów najciekawsza część to sama przeprawa. Wody jak na tą porę roku mało, ale za dużo na zwykłe kalosze. Boso nie warto, bo w wodzie pełno pijawek. W pięcioosobowej grupie tylko dwie pary woderów i dolna część wojskowego OP1.





O godzinie 9.00 sztuczną groblą przeszło stado krów. Wypłoszyło sztucznego łabądka i sztuczne kupy liści. Widać ich w tle na zdjęciu powyżej.




Słońce stało już wysoko. Czas wracać.


Gdzieś w oddali poruszył się brązowy punkt. Wszyscy przycupnęli czekając... Grupa zatrzymała się (zdjęcie). Niestety obiekt nie zamierzał zbliżyć się nawet o metr. Przed sobą miał naszą grupę, z lewej krowy i pakującego się sztucznego łabądka... postanowił pozostać na środku bagna. Zdecydowanie był żywy - po pewnym czasie poruczył uchem. Po sporym powiększeniu okazał się łosiem.


Jeszcze tylko powrót do auta.


Krótka wymiana zdań z krowami. Adrian przyjął stosowną pozycję korzystając z rozłożonego statywu.


Wracając nic się nie powinno wydarzyć. Słońce praży, ptaszyska widzą wszystko jak na dłoni i utrzymują kompletnie niefotograficzną odległość. Poza brodzącym bocianem.



Na szczęście jest jeszcze przypadek. Bez czatowania, skradania się, przyciszania głosu i wstrzymywania oddechu grobla odwdzięczyła się. Zdumiałym oczom ukazał się Bekas Kszyk (tak nam się wydawało). Być może niezbyt urodziwy i z pewnością nie tak efektowny jak Batalion. Jednak zupełnie inny niż kaczka, gęś czy też sztuczny łabądek. Ukazał się na tyle blisko, że i zdjęcie można uznać za udane. Tak właśnie zakończyła się wyprawa o kryptonimie "grobla".



I tu podziękowania dla Ani, która wyjaśniła, że to nie jest Bekas tylko Rycyk. Jak widać wiele jeszcze przed nami...

Brak komentarzy: