czwartek, 17 maja 2012

Wyprawa nr 2 - Łoś


"Przyroda skrywa swoje tajemnice, ponieważ jest wyniosła, a nie dlatego, że chce nas wywieść w pole."

Albert Einstein

Fotograficzne mieszczuchy niczym nie zrażone i utwierdzone w postanowieniach znów zerwały się w nocy i z delikatnością stada słoni w sklepie z porcelaną opuścili o 3.20 domowe zacisze Wilczej Jamy budząc pozostałych. Wszystko co dobre wymaga poświęceń... a czasami i ofiary. Tym razem wybrały się tylko 4...ofiary. Uczestnicy wypadu to tata w kamuflażu bundeswery oraz:
Pan Krzyś


Pan Piotr


Pan Marcin:


Szlak wytyczała Carska Droga do niezbyt daleko oddalonej wieży obserwacyjnej na skraju potężnej bagiennej łąki. Miejsca, do którego zdąża wielu miłośników łosia. Wszystko za sprawą ich częstej bytności o wschodzie w tymże właśnie rejonie. Zapewne specjaliści od fotografii przyrody znają ciekawsze miejsca, a znawcy bagien biebrzańskich nie czatują w ukryciu, aż łoś łaskawie się pokaże. Pewnie do nich łosie ustawiają się w kolejkach jak na castingach. Nasza czwórka postanowiła jednak udać się właśnie tam.



Poranny chłód i mgły spowijały okolicę. Jak okiem sięgnąć cisza i spokój... tylko na wieży ruch jak przy bankomacie. Całe szczęście, że wszyscy wchodzący mieli podobny cel: czekać, wypatrywać i nie hałasować. Wschód słońca obudził dzień i sprawił, że mgły zaczęły się unosić odsłaniając cel wyprawy:




Łoś w pełnej krasie. Jak się później okazało mgły skrywały większą ich ilość choć tego dnia nie miały one zamiaru zbliżać się do wieży na zadawalającą obecnych odległość. Ponieważ wszystkie łosie zmierzały w podobnym kierunku zdecydowano, że skoro łoś nie chce się zbliżyć to należy zbliżyć się do łosia. Na posterunku na wieży pozostał Pan Marcin - brak woderów skutecznie ograniczał mu pole działania. Pozostali skrajem lasu udali się w okolicę miejsca przemarszu łosia...




Zarówno pokonana odległość jak bagienna konsystencja gruntu sprawiły, że maszerujący byli u celu zasapani i dobrze oświetleni przez słońce. Większość łosi dawno opuściła żerowiska skrywając się w pobliskich podmokłych lasach. Tu znów przypadek sprawił, że ostatni zabłąkany egzemplarz przedefilował przed zdumionymi obiektywami wycieczkowiczów.




To było pierwsze "bliskie" spotkanie z Łosiem...

Tego dnia zapaleńcy przetestowali jeszcze filtr Pana Krzysia do fotografii w podczerwieni:





Wyszło całkiem baśniowo. Tak przy okazji godne polecenia:

Michał Ludwiczak

Marcin Nawrocki

Brak komentarzy: