poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Okiem taty - refleksje po szpitalnej kradzieży.

"Tylko żyjąc absurdalnie można wyłamać się z tego bezgranicznego absurdu [...]."

Julio Cortázar


Skradziono torebkę. Zdarza się - ktoś powie. Fakt niezaprzeczalny. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby okradać chorych w szpitalu? Nie warto chyba na ten temat rozprawiać.  Jednak po tej kradzieży mam kilka przemyśleń. Po pierwsze nie była to kradzież przypadkowa. Sala z boku, Monika wyszła tylko na chwilę do łazienki, torba nie leżała na wierzchu. Potrzebne były co najmniej dwie osoby. Odnaleziona później torba oczywiście bez portfela, okularów i dokumentów zawierała inne przedmioty skradzione innym pacjentom. Całe szczęście, że książeczka zdrowia Szymka się znalazła. Skradzione dokumenty pewnie posłużą do jakiegoś ratalnego zakupu... Panie pielęgniarki były kradzieżą przejęte, ale przeciez mają własne obowiązki i co mogą zrobić? Ochrona szpitala ICZMP, która ma ochraniać nie zrobiła nic. Nikt nie sprawdził korytarzy, łazienek, toalet. Monika musiała robić to sama... normalnie jak to u nas. Przecież nie powinienem się dziwić. Matka chorego dziecka sama niech sobie wiesza karteczki i informuje inne oddziały, że w szpitalu działa zorganizowana grupa złodziei. Na panów z ochrony nie ma co liczyć. Mogliby wszyscy razem utworzyć samodzielny oddział geriatryczny.  Poza tym to tylko torebka, trzeba jej było pilnować. No, a jeśliby tak ktoś wyniósł dziecko...? Taka niesforna myśl, która nie dawała mi spokoju. Zadzwoniłem, więc do sekretariatu dyrektora ICZMP z pytaniem, co szpital ma zamiar zrobić w sprawie monitoringu, którego do tej pory tam nie ma, a szpital wielki przecież. Pani sekretarka po to właśnie odbiera telefony, żeby przypadkiem nie połączyć z dyrektorem. Wszak sprawa nieistotna i nie warta uwagi. Po kilku telefonach usłyszałem od sympatycznej sekretarki, że jak to sobie wyobrażam, żeby w tak złej sytuacji finansowej szpital inwestował w monitoring. Zapytałem zatem w jaki sposób szpital zapewnia bezpieczeństwo pacjentom i czy sprawa warta byłaby przemyślenia gdyby tak ktoś wyniósł ze szpitala dziecko. Zapadła cisza, po czym otrzymałem telefon do dyrektora pewnie administracyjnego, który takimi tematami się zajmuje. Jeszcze nie udało się z nim skontaktować, bo podanego telefonu nikt nie odebrał. Jak na razie, ale będę próbował dalej.

Brak komentarzy: