niedziela, 12 lutego 2012

Smak


"Smak chleba, którym dzielimy się wspólnie, nie ma sobie równego..."
Antoine de Saint-Exupéry

Ciasteczka. Mama pokruszyła ciasteczka i wymieszała z czymś. Było tak dobre, że aż cmokałem z zadowolenia. Smak to chyba najczulszy z moich zmysłów. Rozróżniam gorzkie smaki leków, smaki owoców, kaszek mlecznych i zup. Odróżniam zupy robione przez mamę od tych ze słoika.

Ciasteczka były pyszne...

Dotyk to drugi zmysł, który odczuwam, trzeci to słuch. Wiem kiedy tata wraca z pracy, wiem kiedy będzie kąpiel, czuję wodę, czuję dotyk. Jestem, mimo, że śnię. Jestem. I chyba mam sny. Zdarza się, że w trakcie snu się uśmiecham. Dlaczego? Nie wiem, nikt nie wie. Być we śnie i śnić to chyba różne stany.
Wiem kiedy Mateo jest obok, wiem kiedy gra na akordeonie. Wiem kiedy tata męczy pianino. Czuję więc jestem. Czuję kiedy mama przytula.

Weekend jak zawsze był pracowity. Jak co rano inhalacje. Potem masaż i śniadanko. Dalej ćwiczenia. Mama nie daje chwili odpocząć. Obiadek, krótka drzemka i znowu ćwiczenia. Potem tata włącza lampę.

Ponieważ jest nadal mroźno Mateo z tatą korzystają i niszczą lód w Arturówku. Dziś zrobili wszystkim łyżwiarzom frajdę zabierając łopatę do odśnieżania. Wyczyścili całe lodowisko. Na lodzie bez śniegu lepiej gra się w hokeja... ale o tym obecni przekonali się już po odśnieżeniu. :) Jutro wieczorem pewnie znowu pojadą...

Dzisiaj odwiedziła nas Iwonka z Martusią. Z mamą i Mateo poszły do teatru, a potem z tatą i Matem na łyżwy. Zmarzły. Łyżwiarstwo figurowe wymaga poświęceń. Dobrze, że mama przygotowała im gorącą herbatę do zabrania.

Martusia stwierdziła, że już umie jeździć na łyżwach. W końcu jak się ma 7 lat to prawie wszystko umie się od razu. Jak wrócili zjedli ze smakiem obiadek i iwonkowy jabłecznik. Niestety dziewczyny musiały szybko wracać do domu.

Brak komentarzy: