"Człowiek,
który stale jest poważny i nie pozwala sobie na chwilę wytchnienia i
zabawy, zwariuje w końcu, wcale o tym nie wiedząc."
Ja się nie bawię...zabrzmiało dwa posty niżej. To w rzeczy samej zastanawiające. Dzieci w moim wieku głównie się bawią. Ja się leczę, a dokładniej jestem leczony. I nie o to chodzi, że mam tak dużo zajęć. Tak musi być. Nie bawię się, bo nie potrafię. Nie bawię się, nie biegam, nie hałasuję, nie rozrabiam, nie widzę, nie chodzę, nie siedzę. Nie robię tylu rzeczy..., a jednak zdarza się, że się uśmiecham, zdarza się, że jestem pogodny. Potrafię spać jak każde zmęczone dziecko. Zasypiam jak po szaleńczej zabawie. Mocno i spokojnie. Czuję jak dziecko, nie udaję, nie oszukuję.
Nie widzę, nie chodzę, nie siedzę. Świadomość tego stanu, a dokładniej braków może odbierac chęci do pracy i wysiłku. Może osłabiać nadzieję. Jednak zdarza się, że dzieci z korowym uszkodzeniem wzroku zaczynają w końcu widzieć. Zdarza się, że po kilku latach siadają i zaczynają chodzić. Niektóre nawet mówią, więc chyba nie ma sensu się poddawać. Trzeba pracować, ćwiczyć i mieć nadzieję..., że jak inne dzieci może kiedyś powiem "mama", powiem "tata". Może usiądę, a nawet wstanę. Może będę chodził... może zacznę się bawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz