Głowa do góry! - rzekł kat zarzucając stryczek.
Stanisław Jerzy Lec
Minął tydzień, w którym wydarzyło się bardzo dużo. Jem łyżeczką. To pewnie nic zaskakującego, jednak dla mnie to kolejny wielki krok. Lepiej pracuje moja żuchwa i nie jem już tylko zupek ze słoiczków, kaszek i mleka.
Potrafię też pokazać, że nie chcę jeść, lub to co dostaję nie smakuje mi należycie. Zagryzam wtedy łyżeczkę i nie pozwalam jej wyciągnąć. A co!
W sobotę znowu odwiedziła mnie Ania "Masakracja". Przydomek zdecydowanie właściwy. Po efektach ostatnich ćwiczeń stwierdziła, że już mi nie odpuści. W trakcie zajęć znowu podniosłem głowę i co ważniejsze zaczynam ją kontrolować i utrzymywać w powietrzu nawet bez asekuracji. To powoduje, że bardziej pracuje moje ciało. Lepiej jem i dzięki wysiłkowi pobudzam swój organizm do większej aktywności. Mimo, że Ania zmusza mnie do pracy wszelkimi, niekoniecznie przyjemnymi sposobami, wyczuwam kiedy przychodzi i wyglądam na zadowolonego.
Efekty mojej pracy zaskoczyły nawet mamę.
Z moich postępów Ania była wyraźnie zadowolona. Powiedziała, że zaczynam mieć odruchy jak 3 miesięczny chłopiec i w trakcie ćwiczeń uśmiechnęła się. Mój brat stwierdził, że Ania powinna mieć na imię Guliwer, bo ciągle biega z plecakiem od dziecka do dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz