Oscar Wilde
Słabo. Znów charczę i rzężę. Cały dzięń przespałem. Dopiero wieczorem otworzyłem oczy. Całe szczęście, że dzięki Wam rodzice mogli kupić ssak. Ślinię się mocno i krztuszę. Ssak pomaga mi oddychać, ale i tak nie jest łatwo. Jeszcze ta nieszczęsna tańcząca epilepsja. Mocno mnie wyczerpuje w tanecznym układzie. Bezkompromisowo pożera moją energię. Ładna jesień, zapach liści i powietrza nie dla mnie niestety. O spacerach i wyjściach mogę zapomnieć. Areszt domowy zapewniony. Do szpitala miałem wrócić 17 listopada. Jak tak dalej pójdzie nie dotrwam do następnej niedzieli w domu. W tym roku przeziębienia nie dają mi spokoju. Przez to mniej jem i nie mam siły. Jak nie mam siły to albo śpię, albo jestem karmiony. I ta masa leków, lepkich i gorzkich wcale nie ułatwia mi przełykania.
1 komentarz:
oj Szymek zły czas :( u nas też choroba za chorobą, wszyscy smarkamy, kaszlemy, co niektórzy nawet gorączki się dorobili. Kciuki, żebyś w domku był jak najdłużej, bo w szpitalach teraz ponoć rota rządzi. hanka
Prześlij komentarz