"Pewien
mądry Łotysz, którego poznałem w Moskwie w 1919 roku, powiedział mi
raz, że opary zadumy, w których bez żadnego powodu od czasu do czasu się
pogrążam, to niezawodny znak, że skończę w domu wariatów."
Władimir Nabokow
Czasem się zastanawiam, co chyba widać na zdjęciu, czy to wszystko ma sens. Zmusza mnie do tego wysiłek na jaki jestem narażany. Powoduje on wzrost mojej samoświadomości. Więcej czuję to i więcej myślę. Jaki sens w tej mojej chorobie? Tylko ćwiczenia, leki i szpitale. Ciągle leżę, a mój świat to dźwięki i dotyk. Wokół mnie coraz więcej ekwipunku ratującego życie, specjalne łóżko, koncentrator tlenu, odsysacz. Czy warto się męczyć, czy warto zmuszać mnie do aktywności? Może jednak ciemna strona snu wcale nie jest taka zła. Oddać się we władanie snu, nie czuć, nie reagować. Zapaść w letarg jak w zimowy sen...
Nie wiem czy to dobrze, ale Ania chyba wyczuła, że myślami odpływam i nie biorę udziału w zajęciach. Szybko zatem przeszła do figury "gorączka sobotniej nocy" dając mi do zrozumienia, że w letarg to mogę sobie chodzić, ale nie na jej szychcie! Oj, dostało mi się.
Utrzymywanie głowy wyprostowanej w klęku z uniesionymi ramionami nie jest proste. Ania się uśmiecha.... mam co chciałem. Jak w szkole kiedy rozmarzony uczeń zderza się z poirytowanym nauczycielem. Kompletny brak zrozumienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz