Woody Allen
Nie było innej rady. Pan doktor z hospicjum wyraził się wystarczająco dobitnie. "Rodzice głodzą dzieci" - krótkie zdanie, po którym zapadło milczenie. Jak to głodzą? Chyba raczej karmią półtorej godziny! I tak razy pięć, bo tyle posiłków jem. Krztuszę się i duszę, ale jem przecież. Powoli, ale ruszam ustami. Mordęga... Pan doktor ma rację. To, że przełykam nie oznacza, że się najadam. Tracę siły, resztę zapewniają leki i choroba. Chudnę. Inne dzieci też. Rodzice jak to rodzice. Bronią się przed sondą, PEGiem, czy innym ustrojstwem. Pan doktor na szczęście wie co mówi. Zleca założenie sondy. Zaczynam jeść... no może to za dużo powiedziane. Dziwne wrażenie. Coś mi się wlewa do żołądka, a ja nie gryzę i nie przełykam. Nie czuję smaku! Chyba zdrętwiał mi język! Bo jak inaczej! 10 minut i już. Porcja zjedzona. Tak też dostaję leki i nie czuję tego okropnego gorzkiego smaku. Odżywam, najadam się i robię się pełniejszy. Tata może zostać ze mną bez strachu, że nie uda mu się mnie nakarmić. Trzeba tylko uważać, żeby nie wyrwać sondy i żeby strzykawka nie wyskoczyła niespodziewanie. Wtedy czyszczenie ściany zapewnione.
1 komentarz:
Dobry peg nie jest zły:) nas uratował.
Prześlij komentarz