poniedziałek, 13 stycznia 2014

Okiem taty - grupa robocza

"Cza­sami pot­rze­ba od­ro­biny sza­leństwa, by pos­ta­wić ko­lej­ny krok."

Podręcznik wojownika światła
Paulo Coelho



Wpis Okiem taty – wspomaganie szpitalne nie pozostał bez echa. Jest Monika mama 5,5 letniego Filipa, która chętnie włączy się w taką grupę. Są również panie rehabilitantki gotowe wesprzeć taką inicjatywę. Jest również miejsce, gdzie w razie potrzeby można byłoby się spotykać. Czyli robimy drobne postępy. Początek jest obiecujący. Będzie pewnie potrzeba jakiegoś wstępnego spotkania ze wszystkimi zainteresowanymi taką inicjatywą, żeby w jakiś sposób doprecyzować działania. Co potem? Rzecz chyba najważniejsza. Konieczne będzie wypracowanie współpracy z lekarzami, żeby była możliwość kontaktu z rodzicami, którzy takiej pomocy potrzebują. To przecież główny nasz cel. Jak dotrzemy do grupy docelowej cała reszta będzie tylko konsekwencją. Przypomnę założenia:
1. Wzajemne wsparcie rodziców dzieci niepełnosprawnych To dla tych, którzy chcieliby z własnej woli. Na początku spotkania w celu wymiany doświadczeń i wzajemna pomoc. Docelowo grupa taka mogłaby działać jak grupa wsparcia AA dla osób wychodzących lub chcących wyjść z nałogu. Miałaby wspierać osoby potrzebujące w dostosowaniu się do nagle zmienionej sytuacji życiowej.
 2. Współpraca z lekarzami, wstępnie z oddziałów, które znamy i zaoferowanie wsparcia dla rodziców, którzy dowiadują się, że ich dzieci mają podobne problemy jak Szymek. W tym miejscu zaznaczam, że nie chodzi o odzieranie rodziców ze złudzeń i roztaczanie czarnej wizji przyszłości tylko o pokazanie, że można funkcjonować pozytywnie, że można korzystać z pomocy ze wskazaniem gdzie, z jakiej i w jaki sposób.
To co moim zdaniem jeszcze jest potrzebne to włączenie tych wszystkich, którzy nie są związani, ani zawodowo, ani z uwagi na posiadanie dziecka chorego. Z początku przecież znajomi i przyjaciele boją się zapytać co się dzieje, jak wam idzie, etc. Tak przecież powstał ten blog. Po to właśnie, żeby nikt nie musiał zadawać pytań, których zadać nie chciał lub obawiał się zadać. Cisza wynika z jednej strony ze współczucia, z drugiej zaś z obawy czy rodzice chcą takich pytań, czy chcą rozmawiać. Mają przecież kłopot, po co jeszcze drążyć. Ta sytuacja na tyle się utrwala, że w efekcie rodzice zostają sami. Każdy ma swoje życie, a spotkanie z rodziną z poważnie chorym dzieckiem może powalić emocjonalnie najsilniejszych. W efekcie z braku czasu kontakty zamierają, są coraz rzadsze i płytsze. Wszak rodzice są w nowej sytuacji i muszą przemeblować swoje życie. Większa część tygodnia to bieganina od lekarza do lekarza z zabiegu na rehabilitację. Dla siebie czasu nie mają to skąd mają brać ten czas dla przyjaciół i znajomych. Ci zaś nie chcą się narzucać, sami mają własne problemy i koło się zamyka. W efekcie zostają sami. Może się znaleźć ktoś, kto stwierdzi, że przecież rodzice sami mogliby poprosić o pomoc. I pewnie będzie miał rację. Jednak w większości przypadków nie poproszą. Energię, kierują ku dziecku i wszystkie działania koncentrują się właśnie wokół dziecka zapominając o sobie, o odpoczynku, relaksie, ambicjach etc. Codzienne czynności pochłaniają ich bez reszty. Czasu na refleksję pozostaje niewiele. Poza tym prosić nie jest łatwo, a większa część ich własnej dumy pozostaje pod gabinetami lekarskimi,. Nie poproszą, bo taka pomoc nie może mieć charakteru incydentalnego. Nie poproszą, bo nie chcą nikogo obarczać odpowiedzialnością.
Może jednak zdarzyć się tak, że spotkamy ludzi, którzy zapytają czy mogą pomóc. Odpowiedź jest prosta. Mogą. Realizacja już nie. W przypadkach podobnych do  Szymona realna pomoc osób trzecich wiąże się z poświęceniem własnego czasu na poznanie jego zachowań, oswojeniem się z reakcjami i umiejętnością reagowania. Pomijamy rodziców, którzy również muszą nabrać pewności i zaufania. I tu może otwiera się kolejne pole do działania. Być może są chętni do pomocy. Nie rodzina, nie przyjaciele czy znajomi, ale ludzie, którzy czują potrzebę pomagania i chcieliby się w ten sposób realizować. Taka grupa mogłaby w jakiś sposób ich do tego przygotować i wskazać właśnie takie potrzebujące wsparcia rodziny, gdzie mogliby pomagać. Czas pokaże.

Z pozdrowieniami
tata Szymka

Brak komentarzy: