wtorek, 29 lipca 2014

Okiem taty - przed wyjazdem

"A jeśli nawet jestem zbłąkanym zwierzęciem, nie rozumiejącym otaczającego świata, to przecież moje głupie życie ma jakiś sens, skoro coś we mnie udziela odpowiedzi, odbiera wołania z dalekich wyższych światów, gromadzi w moim mózgu tysiące obrazów"

Herman Hesse

Pan Kot zdecydowanie wyczuł kolejne pakowanie i na swój sposób postanowił zaprotestować. No bo po co ten wyjazd? To w domu źle? Ja Pan Kot jestem zadowolony i dalej niż na korytarz mnie nie ciągnie. Jak chcę świat poznać to na parapet sobie usiądę i prze okno popatrzę. Świat jak to świat gna bez celu. Nie wiadomo skąd i po co. Nie wiadomo dokąd. Ciągły ruch i ciągła zmiana, ale bez głębszego sensu. Jedyną sensowną zmienną jest czas. Jego zmiany są istotne. Z tego świata to najbardziej bratki na oknie mnie interesują. Obwąchać można. Można tez wyrwać. Czasem ułożę się w donicy. Tyle świata mi potrzeba. To patrzenie męczące jest to i szybko zasypiam, bo ile można patrzeć na świat.


Tyle Pan Kot.

A tu znów pakowanie. Pan Kot wlazł do walizki i udaje, że nikt go nie widzi. Wyleźć nie chce. Może zrozumiemy, że pakowanie i wyjeżdżanie nie ma sensu. To tylko chwilowa zmiana jak zmiana świateł na ulicy.

Te Bieszczady to taki szybki pomysł był. Znów zobaczyć ulubione góry po raz kolejny. W końcu wszystkie wakacje szkoły średniej i studiów kończyły się w Bieszczadach. Potem jeszcze kilka razy... Puste, dzikie, bez przypadkowych turystów. Wędrowanie z całym dobytkiem było naturalne. Rozbijanie namiotów i wieczorne spotkania przy wspólnym ognisku też. Tak było jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Potem pojawiły się w dużych ilościach wycieczki autokarowe i turyści w laczkach wbiegający na połoniny z bidonami przy pasach biodrowych. Szybkie zejście tą samą drogą i można ze spokojem ducha udać się do hotelu na zasłużonego grilla. Ogniska nie ma co rozpalać, bo się można ubrudzić. Wtedy też zaczęliśmy omijać lifestylowe bieszczadzkie ścieżki. Połoniny mimo niewątpliwego piękna straciły dziewiczą magię tak jak Morskie Oko w Tatrach w sezonie letnim. Podobno nadmiar czegokolwiek szkodzi. Nadmiar ludzi szkodzi na pewno.

To po co jechać powtórzę za Panem Kotem. Od ludzi i popularnych szlaków zawsze można uciec lub ominąć, a góry na pewno dostarczą niezapomnianych wrażeń. Bieszczady są i to wystarczy. Szymek po półrocznym przymusowym pobycie w domu będzie mógł wdychać powietrza do woli. To najważniejsze. Łażenie po górach z Matem to dodatkowa przyjemność.

Brak komentarzy: