"Aby mieć pewność, trzeba rozpocząć od wątpienia."Stanisław August Poniatowski
Odpowiedź na pytanie czy warto jeździć w Bieszczady tata otrzymał szybko. Mateusz zażyczył sobie wejście na najwyższy szczyt nie bacząc na konsekwencje. 12 letni chłopcy tak mają. Chcą najszybciej, najwyżej, najdalej. Żeby nie zniechęcać Mateusza tata spełnił życzenie wiedząc, że podejście na Tarnicę może być dla Mateusza męczące. Wiedział też, że na pewno będzie tam za dużo ludzi. Taka atrakcja dodatkowa. Jak Giewont, na który wbiegają masy Fumów ciesząc się z pobytu w Tatrach Wysokich. Szkoda, że nie wiedzą, że Giewont to ostatni szczyt Tatr Zachodnich. Jest wapienny, a nie granitowy, ale czy to ważne? Tatry to Tatry i już. Na Giewont powinny być schody ruchome w obie strony. Byłoby to niewątpliwe ułatwienie.. Na Tarnicę też są wyścigi. Z kijkami, bez kijków, w leginsach i laczkach. Istna rewia. Sandałki, botki kowbojskie, trampki bez skarpetek. I wszędobylskie jęczenie, ze nogi obtarte.Podejście rozdeptane i szerokie jakby ktoś wypuścił byki przed korridą. Na dole w Wołosatem przed wejściem kolejka... po bilet. No tak - mruknął tata - będzie zabawnie. Ze spokojem przepuścili turystów wyścigowych i poszli w górę. Tarnica zdobyta. Mateusz zadowolony. Myślał, że będzie trudniej. W odróżnieniu od turystów wyścigowych nie schodzili tą samą drogą. Mateusz chciał schodzić przez Bukowe Berdo, ale tata zasugerował, ze to długie zejście z dwoma przełęczami. Wybrali zejście do Ustrzyk czerwonym szlakiem. Ciepły wiatr przypomniał tacie zapach rozgrzanych bieszczadzkich łąk rozwiewając wątpliwości. Poza obleganymi, modnymi podejściami Bieszczady nie zatraciły swojego uroku. Łaki nadal pachną latem, wiatr nadal przynosi ich zapach, las daje to samo wytchnienie przed upalnym słońcem. Trawy na połoninach dalej kołyszą się delikatnie. Góry się nie zmieniły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz