sobota, 27 lutego 2016

Warto pomagać - 1% - Filip Bohdziun

"To, co pogrąża człowieka, to wca­le nie upa­dek do wo­dy, lecz po­zos­ta­wanie pod wodą."

Paulo Coelho
   Dziś przypomnę tekst mamy Filipa z wpisu z 2014 roku. Filip to nasza kolejna propozycja do jednoprocentowego wsparcia.  


Pani Monika mama Filipa wraz z rodziną przeżyła bardzo trudne chwile. Przecież spodziewali się zdrowego chłopca. Wpadli do bardzo głębokiej wody, ale nie utonęli. Mając tak duże doświadczenia i taką chęć życia mogą pomóc wielu osobom. Warto przeczytać historię Filipa.



 Filipek urodził się 30 maja 2008r. w ciężkiej zamartwicy, nie oddychał, biło mu jedynie serduszko. Jego stan był krytyczny. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Mówili, że może umrzeć w każdej chwili, a jeśli przeżyje to będzie głęboko upośledzony fizycznie i umysłowo. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Przecież cała ciąża przebiegała bez żadnych problemów, a synek urodził się dwa dni przed terminem. Jednak los postanowił z nas zadrwić. Podczas porodu wystąpił u mnie ( mamy) wstrząs anafilaktyczny po dożylnie podanym lekarstwie i w związku z tym Filipek był przez 40 minut niedotleniony. Mnie cudem odratowano. Filipek miał mniej szczęścia. Większość jego mózgu została uszkodzona. Synek nie siedzi, nie chodzi, nie mówi. Nie chwyta nic w rączki, nie przewraca sie z boku na boczek, jest dzieckiem leżącym.  Ma także  padaczkę lekooporną,  małogłowie i jest niewidomy.  Karmiony jest za pomocą Peg-a, ponieważ odruchy ssania i połykania całkowicie u niego zaniknęły. Trzeba także odsysać mu ślinę, bo nie radzi sobie z przełykaniem. Filipek ma również problemy z obrzękami, z nerkami i z serduszkiem. Codziennie przyjmuje masę leków. Jest pod opieką wielu specjalistów. 

     Pomimo ciężkiej choroby Filipek ma swoje obowiązki jako 6-latek. Jest przedszkolakiem i trzy razy w tygodniu uczestniczy w zajęciach dotykowo-słuchowo- węchowych. W ten sposób poznaje świat i otaczającą go rzeczywistość. Dzielnie ćwiczy także na rehabilitacji 5 razy w tygodniu. I jak na 6-latka przystało jest słodkim łobuzem, bo za każdym razem jak wychodzę to daje popalić całej rodzince. 

     Mogłoby się wydawać, że nasze życie to koszmar. Jednak wcale tak nie jest. Chociaż nie ukrywam, że początki były bardzo trudne to teraz mogę powiedzieć, że choroba synka nauczyła mnie jak być szczęśliwą. Filipek jest moim szczęściem i największym skarbem jaki mam. Dzięki niemu jestem silną babą, potrafię walczyć i wygrywać, a to wszystko przydaje mi sie w codziennym życiu. Choć doświadczyłam przez chorobę synka wielu ciężkich chwil to spotkałam także wiele wspaniałych, serdecznych osób, a przykładem jesteście Wy - rodzinko Szymonka.


1 komentarz:

Unknown pisze...

Dziękuję Kochani, że wspominacie o Filipku. Jak sami wiecie każdy grosik z 1% jest na wagę złota. Myślami i sercem jestem z Wami. Nie ma dnia żebym nie myślała o Szymonku.