"To,
co pogrąża człowieka, to wcale nie upadek
do wody, lecz pozostawanie pod wodą."
Paulo Coelho
Paulo Coelho
Dziś przypomnę tekst mamy Filipa z wpisu z 2014 roku. Filip to nasza kolejna propozycja do jednoprocentowego wsparcia.
Pani
Monika mama Filipa wraz z rodziną przeżyła bardzo trudne chwile.
Przecież spodziewali się zdrowego chłopca. Wpadli do bardzo
głębokiej wody, ale nie utonęli. Mając tak duże doświadczenia i
taką chęć życia mogą pomóc wielu osobom. Warto przeczytać
historię Filipa.
Filipek urodził się 30 maja 2008r. w ciężkiej
zamartwicy, nie oddychał, biło mu jedynie serduszko. Jego stan był
krytyczny. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Mówili, że
może umrzeć w każdej chwili, a jeśli przeżyje to będzie głęboko
upośledzony fizycznie i umysłowo. Nie wiedzieliśmy co się dzieje.
Przecież cała ciąża przebiegała bez żadnych problemów, a synek
urodził się dwa dni przed terminem. Jednak los postanowił z nas
zadrwić. Podczas porodu wystąpił u mnie ( mamy) wstrząs
anafilaktyczny po dożylnie podanym lekarstwie i w związku z tym
Filipek był przez 40 minut niedotleniony. Mnie cudem odratowano.
Filipek miał mniej szczęścia. Większość jego mózgu została
uszkodzona. Synek nie siedzi, nie chodzi, nie mówi. Nie chwyta nic w
rączki, nie przewraca sie z boku na boczek, jest dzieckiem leżącym.
Ma także padaczkę lekooporną, małogłowie i
jest niewidomy. Karmiony jest za pomocą Peg-a, ponieważ
odruchy ssania i połykania całkowicie u niego zaniknęły. Trzeba
także odsysać mu ślinę, bo nie radzi sobie z przełykaniem.
Filipek ma również problemy z obrzękami, z nerkami i z
serduszkiem. Codziennie przyjmuje masę leków. Jest pod opieką
wielu specjalistów.
Pomimo ciężkiej choroby Filipek ma swoje obowiązki
jako 6-latek. Jest przedszkolakiem i trzy razy w tygodniu uczestniczy
w zajęciach dotykowo-słuchowo- węchowych. W ten sposób poznaje
świat i otaczającą go rzeczywistość. Dzielnie ćwiczy także na
rehabilitacji 5 razy w tygodniu. I jak na 6-latka przystało jest
słodkim łobuzem, bo za każdym razem jak wychodzę to daje popalić
całej rodzince.
Mogłoby się wydawać, że nasze życie to koszmar.
Jednak wcale tak nie jest. Chociaż nie ukrywam, że początki były
bardzo trudne to teraz mogę powiedzieć, że choroba synka nauczyła
mnie jak być szczęśliwą. Filipek jest moim szczęściem i
największym skarbem jaki mam. Dzięki niemu jestem silną babą,
potrafię walczyć i wygrywać, a to wszystko przydaje mi sie w
codziennym życiu. Choć doświadczyłam przez chorobę synka wielu
ciężkich chwil to spotkałam także wiele wspaniałych, serdecznych
osób, a przykładem jesteście Wy - rodzinko Szymonka.
1 komentarz:
Dziękuję Kochani, że wspominacie o Filipku. Jak sami wiecie każdy grosik z 1% jest na wagę złota. Myślami i sercem jestem z Wami. Nie ma dnia żebym nie myślała o Szymonku.
Prześlij komentarz