wtorek, 2 lutego 2016

Cudowny koncert

"People help the people
And if you're homesick, give me your hand and I'll hold it
People help the people
Nothing will drag you down"

Birdy

Minęły dwa dni, a ja nadal nie wiem jak mam opisać koncert. Chyba zabrakło mi po prostu słów, żeby opisać to co się wydarzyło. Ilość wzruszeń i emocji przekroczyły moje oczekiwania i słowa ugrzęzły gdzieś głęboko, a głos łamie się przy próbie złożenia choć kilku słów, bo wszystko co się wydarzyło tego popołudnia przerosło moje wyobrażenia. Sala pękała w szwach i nikt się nie spodziewał, że koncert przyciągnie tak dużą ilość osób, którzy wysłuchają całości do końca reagując żywiołowo. Długo przed rozpoczęciem wszystkie fotele były zajęte, a widzowie, którzy przybyli chwilę później musieli zadowolić się miejscami stojącymi. Sami uczestnicy koncertu również przecierali oczy ze zdumienia jak wiele osób przyciągnęła ich inicjatywa. Dla nas koncert zaczął się tydzień wcześniej kiedy pojechałem na próbę spotkać się z wykonawcami. Wtedy okazało się, że nie jest to kolejny koncert, w którym muszą zagrać. Wtedy zrozumiałem jak wiele energii poświęcili na przygotowanie materiału, aranżacji, choreografii. Zrozumiałem, że nie jest to dla nich kolejny koncert wymyślony przez nauczyciela, w którym chcąc nie chcąc muszą wziąć udział. Od wejścia na próbę uderzyła mnie energia i zapał z jakim pracują, jak doskonale się rozumieją rozmawiając językiem muzyki, jak świetnie budują nastrój i wzruszenie poświęcając własny czas. Szkoła muzyczna jest wspaniała to wie każdy, ale również pochłania czas. Trzeba przecież uczyć się i ćwiczyć. Tym trudniej jest wykrzesać z siebie chęci i motywację do dodatkowego wysiłku. Weekendy to przecież jedyny czas odpoczynku, kiedy można włączyć komputer i zagłębić się w sieci. Oni zaś z własnej woli poświęcili swój czas dla mnie i dobrze się bawili. Próba była pierwszym uderzeniem energii tych młodych ludzi. Po próbie nie tylko ja czułem wzruszenie, ale moi rodzice i brat również, który postanowił wtedy wystąpić razem z nimi mimo, że są przecież starsi. Po powrocie wypadki potoczyły się szybko. Marta dostarczyła napoje (dziękujemy HOOP Polska), Tomek (Ciągoty i Tęsknoty) zabezpieczył serwis herbaciano-kawowy. Tata wymyślił pamiątkowe upominki dla wykonawców (Szymon  - AMS, Hubert - Everest, Sebastian - CSP - dzięki chłopaki!). Potem czekaliśmy już tylko na koncert. Dla nas już przygotowania do koncertu były silnym przeżyciem. Wszyscy uśmiechnięci i podekscytowani biegali z instrumentami, stołami. Wszystko należało ustawić i przygotować. Rozkładano upieczone przez mamy ciasta. Potem pojawili się pierwsi goście, za chwilę następni, kolejni, wielu gości, masa gości. Wykonawcy patrzyli na przybywających z niedowierzaniem i osłupieniem. Nie przypuszczali, że to co rozpoczęli wywoła taki skutek i zmobilizuje taką ilość ludzi. Publiczność zajęła miejsca, wykonawcy w napięciu czekali na rozpoczęcie koncertu. Zapadła cisza. Na scenie pojawili się prowadzący i osłupieli. Szkoła chyba dawno nie miała tak pełnej sali. Mogłoby się wydawać, że trema powinna sparaliżować prowadzących. Ponieważ jednak całość była przygotowana z potrzeby serca nic takiego nie miało miejsca. Chłopaki dali radę i po zapowiedzi Pani Dyrektor zabrzmiała muzyka. Początek to dwa utwory Dawida Podsiadło  w opracowaniu Magdy Ciecierskiej. Zabrzmiało "Cashew/161644" (cokolwiek to znaczy). Fortepian Magdy, skrzypce Oli Głowackiej i gitara Mariki Jurkiewicz zaczarowały publiczność od pierwszych taktów. Nie było taryfy ulgowej. Po zakończeniu owacja chyba zaskoczyła młodych muzyków. Potem utwór "Eight" na skrzypce Oktawii Sowińskiej i gitarę Mariki. Znów gorące oklaski. Trzeci utwór to zmiana nastroju. Tola Dziedzianowicz - fortepian, Edyta Krajewska i Nina Kuryłło - wokal postanowiły bez zbędnych ceregieli zmusić widzów do sięgnięcia do kieszeni i torebek w poszukiwaniu chusteczek. "Can't help falling in love" Elvisa Presleya doprowadziło widzów do pierwszych łez tego dnia. Szczęśliwie prowadzący zapowiedzieli choreografię Zuzanny Baran do utworu "Taniec Eleny" Michała Lorenca. "Anna Grad, Anna Wyczechowska, Weronika Paradowska, Julia Gątkowska, Inga Adaszkiewicz-Postrych, Zuzanna Borowska, Julia Dawidowicz, Natalia Pytel, Alicja Czeremska i Adrianna Wolińska pokazały co to znaczy siła tańca. Pięknie i dynamicznie. Wszyscy byli pod wrażeniem. Na scenę wróciła Marika ze swoją gitarą i solowo wykonała utwór Bon Jovi "It's my life" - który wsparła publiczność rytmicznymi oklaskami. Marika nie mogła tak po prostu opuścić sceny. Publiczność domagała się bisu... zabrzmiał George Michael i zespół WHAM.  Młodzi konferansjerzy (swoją drogą doskonale przygotowani, swobodni i dowcipni) zapowiedzieli utwór "Run to you" grupy Pentatonix. Ta całkowita zmiana nastroju znów doprowadziła część sali do wzruszeń i łez, ale nie można się dziwić, bo Edyta Krajewska, Anna Fender, Zuzanna Baran, Piotr Szczęsnowicz i  Jędrzej Bogusławski brzmieli tak cudownie spójnie. Interpretacja godna mistrzów. Przy tym utworze pierwszy raz otworzyłem oczy,  a musicie pamiętać, że o 13.00 wpadłem w ręce Ani Masakracji i ćwiczyłem. Potem jak zwykle zasnąłem snem zimowym. Siła głosów piątki wykonawców obudziła mnie i do końca już słuchałem świadomie pomrukując co chwilę. Chwilę później swoim wykonaniem wzruszała nas Magda Barszczewska utworem "Szyba" z musicalu Metro. Część sali nie kryła już ani łez, ani chusteczek. Magda zaczarowała nas swoim głosem. Wykonawcy nie odpuszczali." Liber Tango" Piazzolli w aranżacji na flet Karoliny Karczeskiej i gitarę Piotra Szczęsnowicza zabrzmiało doskonale. Z lekkim niedowierzaniem słuchali wykonania obecni na sali akordeoniści. Następnie Zuza Baran, Magda Ciecierska, Adrianna Wolińska, Blanka Mechecka, Zuzanna Gogacz wykonały przygotowaną przez Adriannę Wolińską choreografię do utworu "Married Life" Scena drżała, publiczność nie szczędziła braw. Dynamika koncertu wzrosła. Temperaturę podgrzało wykonanie utworu zespołu Hey. "Chiński urzędnik państwowy" w wykonaniu Jędrzeja Bogusławskiego, Adriana Nsanzimany, Michała Marchlewskiego oraz Michała Włodarczyka. Wzmacniacze i gitary elektryczne wywołały na sali okrzyki i oklaski. Klasyczna szkoła muzyczna dostała się we władanie wzmacniaczy, przesterowanych gitar i rockowego wokalu. Chyba dla zmylenia Pani Dyrektor organizatorzy wymyślili, że następny utwór zagra brat dla brata czyli Mateusz z przygotowanym standardem Paula Desmonda "Take Five" Było to chyba najbardziej dynamiczne wykonanie tego utworu. Dobrze, że Mateuszowi towarzyszył niezrównany i niezastąpiony Adrian Nsanzimana na perkusji, który ze spokojem i delikatnością okiełznał zapędy akordeonowe Mateusza. Całość zabrzmiała wspaniale mimo dość egzotycznego zestawienia instrumentów. Później nie było wcale łatwiej. Spokojniej to pewne, ale znów na sali pojawiły się chusteczki. Ktoś wytarł nos, ktoś otarł kącik oka... Zuza Baran z Piotrkiem Szczęsnowiczem przy akompaniamencie fortepianu Julki Zybert zaśpiewali "9 Crimes" Damiana Rice. Zrobili to tak pięknie i delikatnie. Sala była wzruszona. Całe szczęście, że po chwili rock band w składzie Michał Marchlewski - gitara elektryczna, Adrian Nsanzimana - perkusja, Maciej Szczechowicz - gitara basowa, Michał Włodarczyk - gitara elektryczna, wokal zaproponował publiczności "My Iron Lung" - Radiohead, "Wit Chu" Queens of the Stone Age, "Saint Cecilia" Foo Fighters oraz "Italiano" Organka. Dobrze, że sala ma wysoko sufit... krzyki i aplauz bliski koncertom Rolling Stones i The Doors. Energia i elektryczna moc. Całość koncertu zakończyli wszyscy uczestnicy przygotowanym utworem "People Help the People" Birdy. Znów pojawiły się łzy. Wykonanie pełne emocji, zaangażowania i szczerego przekonania, że ludzie mogą pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. 
Powiedzieć, że byliście wspaniali to mało. Poderwaliście ludzi do działania, przygotowaliście wspaniały program, wykonaliście wszystkie utwory z pasją i zaangażowaniem doskonale przy tym się bawiąc. Płakaliście razem z nami ze wzruszenia... Jesteście cudowni. Macie dar uzdrawiania dusz.
Dziękuję Kochani. Daliście siłę mnie i moim rodzicom do dalszej walki. Udowodniliście, że wiara w ludzi ma sens, ze walka o mnie ma sens. Dziękuję publiczności za przybycie i żywiołowe reakcje oraz za hojność. Pani Dyrektor za umożliwienie zrealizowania pomysłu uczniów, Pani profesor Ornatowskiej za opiekę i wsparcie młodzieży, Pani profesor Justynie Sobieraj Bednarek - za opiekę nad sekcją taneczną, Panu profesorowi Stępnikowi za nagłośnienie koncertu, rodzicom wspaniałych młodych ludzi za wsparcie i pomoc. 
Pewnie wszystkich zaangażowanych powinienem na koniec zaprosić na scenę, ale sami słyszeliście, że nawet tacie na koniec  łamał się głos...

Chciałbym również serdecznie podziękować ekipie technicznej. Chłopaki spisali się na medal. 
Szczęśliwie na koncercie pojawił się Piotrek, który nagrał całość. Wysłuchamy razem każdego utworu ponownie.

PS. Dzięki Wam będę miał nowy, wygodny wózek!




































5 komentarzy:

Unknown pisze...

Szymonku jak przeczytałam już sam opis tego wspaniałego koncertu to łzy popłynęły mi z oczu. Nie mogłam tam z wami być bo choroba, tak wybrała za mnie ale myślałam o tobie, twojej rodzinie i wszystkich którzy mogli tak pięknie się zaprezentować.Całuję mocno i trzymaj się maluszku .
Monika K.

Szymon po drugiej stronie snu... pisze...

:)

Kasia Szukała pisze...

no to teraz żałuję na maksa, że nie udało mi się dotrzeć:( ale choroba dopadła wszystkich domowników i nie było opcji opuszczenia domu. Mam jednak nadzieję, że Ci wspaniali młodzi ludzie zorganizują się jeszcze nie raz i tedy będę mogła uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu. A tymczasem pozdrawiam mocno.

Izabella Nowotka pisze...

Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.

Natalia Zimniewicz pisze...

Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.