"Przecież nie piszemy historii. Piszemy o pamiętaniu."
Hanna Krall
Kilka tygodni temu ten wpis byłby pełen radości. Dziś ciężko pisać. Łzy same płyną po policzkach. Mimo to mam świadomość jak ważny był to występ szczególnie dla Mateusza. Może jeszcze nie zdaje sobie w pełni z tego sprawy... brat zagrał bratu z pasją, oddając całego siebie.
Wiem, że nie zdążyłem z Szymkiem zrobić wszystkiego co mieliśmy zrobić razem. Na blogu miała być seria wpisów ze zdjęciami coverami okładek płyt, na których są dzieci. Pierwsze jakie mieliśmy zrobić to nasza wersja okładki Brekout Blues - jak Nalepa trzymał za rękę syna tak i ja miałem trzymać za rękę Szymka... nie zdążyłem. Mam jednak świadomość, że zdążyłem kochać Szymka najmocniej jak potrafiłem, a dziś brakuje mi go jeszcze bardziej niż wczoraj. Dlatego mam poczucie, że występ Mateusza na koncercie dla brata był bardzo ważny. Cieszę się, że udało mi się go przekonać, mimo oporu, żeby przyjechał na próbę i zobaczył sam jak świetnie wszyscy się bawią i nie chodzi o to, żeby grać tak perfekcyjnie jak na egzaminie. Cieszę się i jestem bardzo wdzięczny, że organizatorzy zgodzili się dołączyć Mateusza do zespołu w ostatniej chwili - na tydzień przed koncertem. Wdzięczny jestem Adrianowi, że zgodził się wystąpić razem z Matem raptem po dwóch próbach.
Sam występ to chyba najszybsze wykonanie Take Five jakie słyszałem. Im szybciej zagrasz tym szybciej możesz zejść ze sceny... tak pewnie myślał Mateusz widząc pełną salę. Mimo to głowa się kiwa, nóżka podryguje. Cały Mat, jak gra to całym sobą. Szczególnie jak mu się podoba. Pewnie zapamięta ten występ na całe życie... ostatni występ dla Szymka.
2 komentarze:
Bardzo piękne wykonanie:))
wooow normalnie mnie zatkało..cudnie Mati !!!!
Pozdrawiam i ściskam Waszą wspaniała trójeczkę.
Michałkowa Dorota:-)
Prześlij komentarz