W tej materii nic się nie zmienia...
nadal nie widzę. Nie ma wątpliwości, że wzrok pomógłby mi rozwijać się
szybciej. Światło, ruch, kolor. Na razie jednak mózg nie chce widzieć. Może
kiedyś. Teraz zaś spadło ciśnienie, pada. Niskie ciśnienie to raj dla ciemnej strony
snu. Znów jestem senny i dopada mnie więcej ataków padaczki - 8 dziennie. A było
już ich mniej i były słabsze. Każdy atak uszkadza mój i tak już poobijany mózg.
Niestety nie bardzo jest na to rada. Ataków nie pamiętam, przenoszą mnie w inny
świat, którego nie potrafię opisać, a że nie widzę to nawet na te ataki nie
patrzę. Patrzą za to rodzice. Nic nie mogą zrobić poza czuwaniem, żebym sobie
krzywdy nie zrobił. Przytulą, cierpliwie przeczekają każdy atak i przywitają z
uśmiechem, gdy epilepsja rozluźni pęta. Z uśmiechem, cierpliwością i miłością mimo, że łzy same cisną
się im do oczu, a dusza krzyczy bezradnie. Dobrze, że są przy mnie.
2 komentarze:
Sz..nie smucimy się, bardzo lubimy zaglądać do Twojej duszy i serduszka:)pewnie dzięki temu, że oczy masz mega megowe..i każdego dnia wracamy do Ciebie mimo, że i u nas lekko nie jest:)
Poranek rozwiewa złe myśli. Rano jestem wyspany i otwieram oczy. Może i Tobie wschód słońca pomoże?
Prześlij komentarz