poniedziałek, 4 maja 2015

SOR i OIOM

"Tam gdzie powietrze zmienia barwę wszystkiego, życie przepływa, jakby było szeptem, jak gdyby było tylko szeptem życia..."

 Juan Rulfo 

Miało być o biebrzańskim łosiu i biebrzańskim dudku... ale ta historia musi poczekać.  Ostatnio leżałem w szpitalu. Miałem mieć wstawianego PEG-a. Nie udało się, bo wdało się zapalenie. Parę dni antybiotyków i przed majowym weekendem wyglądałem jak na mnie całkiem znośnie. Wróciłem do domu. Dziś jednak straciłem kontakt, oddychałem bardzo ciężko i z minuty na minutę mój stan się pogarszał. Przyjechała Pani doktor z hospicjum, po niej pojawiła się karetka i szpitalny SOR. Mama z tatą i paniami pielęgniarkami walczyli żebym się nie udławił i zaczął oddychać. Saturacja, leki, intubacja, krwotok z nosa i jakieś tampony do tamowania krwi. Potem anestezjolog, OIOM, intubacja i śpiączka farmakologiczna. Więcej nie pamiętam. Oddycha za mnie maszyna... Diagnoza? Masywne utajone zapalenie płuc. 

3 komentarze:

Rodzinka 2+3 pisze...

ojej masakra zdrowiej Kochany mam nadzieję że będzie wszystko dobrze jesteś dzielny i silny. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

:(
Szymek - trzymaj się chłopie! Przytulam Was wszystkich mocno..hanka

Mama Zoszki pisze...

Jejku...:(
Szymku, zdrowiej! Trzymajcie się wszyscy...