"Niebezpieczeństwo jest ciche. Nie usłyszysz gdy nadleci na szarych piórach."
Andrzej Sapkowski
Przyjechały do mnie na ratunek panie pielęgniarki. Pani Renata i Monika pracowały ze mną kilka godzin, żeby ustabilizować mój stan. Odsysanie, leki, morfina, wenflon, kroplówka. Znów odsysanie, oklepywanie i pomiar saturacji. Antybiotyki, sole. Nie wygląda to najlepiej, ale chyba udało się na tyle, że na razie zostanę w domu. Wielkie ukłony dla pań pielęgniarek. Dały z siebie wszystko i nie poddały się. Nie odpuściły. Doprowadziły do momentu, w którym można było odessać wydzielinę z płuc. Przyjechał jeszcze pan doktor Łukasz żeby mnie zbadać i mieć pewność, że mogę zostać. "Gajusz" znów wyciągnął mnie z poważnych tarapatów. Spakowanych rzeczy do szpitala na razie nie będziemy rozpakowywać. Alarm nie został odwołany.
4 komentarze:
Czasami brak słów by wyrazić to co czuje serce.... Tak właśnie jest tym razem...
Kibicuje, myśle... Choć nie komentuje. Ale jestem. I wiem, ze nie tylko ja.
Jest nas wielu.
Choć czasami brakuje słów....
Szymon, rodzinko kochana....
Nie potrafię wiele... Jestem, myśle, wspieram...
Tylko tyle mogę.
Ściskam mocno:)
Kasia
Kochani, z całego serca życzę Szymkowi zdrówka.
Dużo siły dla Was!
Przesyłam garść ciepłych myśli...
Już dotarła do mnie wiadomość :(
Szymku, Dzielny Wojowniku, dziękuję, że mogłam Cię poznać chociaż przez bloga, śledzić Twoje zmagania z codziennością, cieszyć się każdym Twoim sukcesem. Dziękuję, że zawitałeś do mojego życia i uczyłeś cierpliwości i wytrwałości. Dziękuję za Twój każdy piękny uśmiech!
Śmigaj teraz wolny i bez jakichkolwiek ograniczeń - wierzę, że jesteś szczęśliwy!
Kochana Rodzino, ściskam Was bardzo, bardzo mocno...
Szymku Dziękuje,że mogłam Cię poznać Do Zobaczenia w Niebie:)
Prześlij komentarz