"...dzisiejszy czytelnik gustuje w słodkich zakończeniach, w których tryumf odnosi siła człowieczeństwa i tym podobne głupstwa."
Carlos Ruiz Zafón
Ćwiczę, męczę się, męczą mnie. Po dzisiejszych zajęciach Ania ustawiła mnie tak, że kilka minut podpierałem się na rękach i utrzymywałem głowę żeby nie uderzyć czołem w podłogę. Prawda, że sukces? Trzymam głowę, nie przewracam się od razu. Jeszcze niedawno nie do pomyślenia. Marzenie odległe, mrzonka, sen na jawie. Tylko czy warto? Cztery lata pracy i sterczę na podłodze jak niemowlak. Może nie warto się tak męczyć, może nie warto walczyć i próbować. Przecież nie będzie happy endu. Nie wstanę nagle i nie powiem dzień dobry. Może lepiej nic nie robić. Leżeć i odpuścić wszystko. Odetchnąć, odpocząć, dać za wygraną? I czekać. Tylko na co? Na cud? Na zbawienie? Cudowne ozdrowienie?
I takie myśli mam niespójne, bo przecież nie ma na co czekać. Samo się nie zrobi, nie naprawi, nie poprawi, nie zreperuje mnie leżenie i nic nie robienie. Czasem tylko dopada mnie różnica, wynik odejmowania co powinienem umieć, a co potrafię. Co z tego podpowiecie. Nic. Wiem o tym, ja jestem, więc jest i różnica. I będzie. I bardzo dobrze, bo ta różnica zawsze będzie oznaczać, że coś zrobiłem, że coś potrafię i mam do czego dążyć. Nawet jeśli nigdy się nie uda...
3 komentarze:
wytrwałość,
wiem ciężko,
ale warto,
uczyć się jej na nowo,
Ania tylko tego oczekuje,
nic więcej,
tylko Ciebie.
Piszę, znikam to, co napisałam, piszę od nowa. Bo współodczuwam, bo tu i teraz chcę dać temu wyraz, nie urażając. Piszę i znikam... Pozostanę przy życzeniach. Dla Ciebie i różnicy. Obyś Ty wzrastał, oby ona malała.
Paweł, Alifi dziękuję
Prześlij komentarz