"Pokornie przyjąć los,
jaki się nastręczy, raz na zawsze, i stłamsić w sobie wszystko, zrzec
się wszystkiego prawa do działania, życia i miłości!"
Fiodor Dostojewski
Nigdy! Mały jestem, ale już wiem,
że z panem Dostojewskim w tym punkcie się nie zgadzam. Tak jak tata, który nie
może przeboleć i pogodzić się z faktem, że przypadkowo skasował sobie zdjęcia
ze szpitala. Zostały te marne... i te marne trzeba pokazać. No więc, nie
zobaczycie jak się cieszę, jakiego mam banana na twarzy po tym jak tata
przyszedł do szpitala i się ze mną przywitał. Jak mnie dotknął i jak się
uśmiechnąłem. Dawno się tak nie uśmiechałem. Od ucha do ucha. Szczęśliwy
chłopiec i radosny ze mnie. Zapalenie płuc odpuszcza, lepiej oddycham, lepiej
jem. Jeszcze charczę jak traktor, ale samopoczucie mam zdecydowanie lepsze.
Leków już dożylnie nie dostaję. Tym razem drogę udało się założyć i działała.
Dopiero dziś przestała i trzeba było usunąć wenflon.
Wczoraj była kąpiel. Mama
zostawiła mnie z tatą, żeby wysuszyć włosy. Tata jak zwykle skorzystał z okazji
i zaczesał mi włosy do góry. Ciekawe czy wyglądam bardziej jak Johnny Bravo czy
John Travolta w Gorączce sobotniej nocy? Włosy będą sterczeć mi do następnej
kąpieli. Dziś znów odwiedził mnie tata i Mateusz. I znów się uśmiechałem od
ucha do ucha. Tylko te napady padaczki. Mam ich za dużo. Jutro pewnie będą badać
mi krew. Dużo ataków oznacza infekcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz