"Politycy z nonszalancją trzymają ręce w kieszeniach i to zwykle w nieswoich."
Andrzej Majewski
Nawet małe krople potrafią przelać się z naczynia i tak
pewnie stało się i tym razem. Punkt krytyczny dla grupy rodziców dzieci
niepełnosprawnych został przekroczony. Czara goryczy sie rozlała. Podjęli
dramatyczną i heroiczną decyzję o strajku okupacyjnym wraz z dziećmi. Jak
daleko muszą być zdeterminowani skoro podjęli działanie z dziećmi i to
niepełnosprawnymi. Czapki z głów i wielki szacunek dla nich. My pewnie byśmy
dołączyli do nich. Taki był plan, ale plany niestety szybko są modyfikowane.
Tym razem przez zapalenie płuc. Szymek protestuje w szpitalu. Tak jak potrafi,
a my razem z nim. Czy te 400zł jest
ważne? Czy na prawdę chodzi o minimalną krajową. Zawsze lepiej mieć 400zł niż
ich nie mieć, ale w mojej ocenie to raczej symbolika. Świadczenie powinno zdecydowanie
być związane ze stopniem niepełnosprawności. Inaczej przecież funkcjonuje
dziecko, które kuleje na jedną nogę, a inaczej dziecko z mózgowym
porażeniem dziecięcym (MPD). Jeśli do MPD dodamy na przykład ślepotę, albo
genetyczny brak umiejętności przełykania lub wrodzone wady serca to skala
problemów rośnie gigantycznie. Świadczenie zatem powinno być skorelowane z
rzeczywistym stanem zdrowia dziecka. Taki Szymon na przykład miesięcznie wymaga
wydatków na poziomie 3,5 tysiąca złotych. Bez fajerwerków, bez SPA i fryzjera.
Normalne życie, leki, rehabilitacja. Jak się pojawiają kłopoty to wydatki
rosną. Protest rodziców w Sejmie niezależnie od kwoty ma wymiar symboliczny.
Wreszcie, znalazła się grupa ludzi, która potrafiła heroicznie powiedzieć dość.
To trudne, bo rodzice dzieci niepełnosprawnych nie mają struktur, związków
zawodowych. Nie skrzykną się razem, bo każdy dzień to walka, szpitale i
zmęczenie. Nie zamówią autokarów, nie rozdadzą transparentów, nie wezmą w ręce
pałek i nie będą hałasować jak górnicy. Rodzice dzieci niepełnosprawnych nie są
potencjalną grupą wyborców. Od wielu lat są spychani gdzieś na bok i żyją po
cichu własnym ciężkim życiem nie żaląc się, bo nie mają na użalanie się nad
sobą ani sił, ani czasu. Wszystko poświęcają dzieciom.
Protest jednak pokazał kilka słabości systemu. Premier
zaprezentował się słabo, a minister żałośnie. Sejm również. Mogliby chociaż
łóżka zapewnić, żeby dzieciaki nie spały na podłodze. Elementarny brak
współczucia wszystkich stron sceny politycznej. Szkoda czasu na komentowanie
wystąpień polityków –niezależnie od maści.
Związki zawodowe równie słabo. Jakoś żadna centrala
związkowa nie ściągnęła w kaskach bojówek.
Roszczeniowe związki nauczycielskie również nie kwapią się do wsparcia. Czemu? Przecież
to nie jest ich interes. Jeśli opiekunowie dzieci niepełnosprawnych dostaną
więcej, będzie mniej dla nich. Tu rozumiem premiera czemu ociągał się z
decyzją. Pięknie obrazuje to wystąpienie policjantów i związków
nauczycielskich, które po ogłoszeniu, że jednak opiekunowie dzieci niepełnosprawnych
dostaną więcej pieniędzy zapowiedzieli, że rozpoczną protesty i będą żądać
podwyżek. Tak, nauczyciele i policjanci to rzeczywiście pokrzywdzone grupy w
tym kraju.
Po ogłoszeniu planowanych podwyżek nagle pojawili się
opiekunowie niepełnosprawnych dorosłych, którzy nie wspierali garstki rodziców
protestujących w sejmie wcześniej. Niepotrzebnie zupełnie stając w opozycji do
rodziców dzieci. Wystarczyło po prostu dołączyć do protestu w sejmie wcześniej,
przecież wszyscy niepełnosprawni – dzieci i dorośli zasługują na godne życie i
właściwą opiekę. Nasze dzieci rosną i będą traktowane jak dorośli niezależnie od
stanu umysłowego. W myśl przysłowia małe dziecko mało problemów, duże dziecko
dużo problemów, a dziecko dorosłe…?
Zdziwienie moje budzi również brak zdecydowanych działań
instytucji pozarządowych, fundacji i stowarzyszeń. Garstka rodziców została
sama. Duże stowarzyszenia niewidomych i
niesłyszących nie odezwały się słowem jakby temat ich nie dotyczył, a przecież
rola takich instytucji byłaby nieoceniona. Zrzeszając niepełnosprawnych można
było zorganizować wsparcie. Zaproponować np. niepełnosprawnym z okolic Warszawy
spotkanie pod Sejmem. Zapytałem Fundację
„Zdążyć z Pomocą”, w której Szymon ma konto do rozliczeń 1% czemu nie wspierają
aktywnie tego protestu. Od osoby kontaktującej się z mediami uzyskałem
informację, że Fundacja chce być neutralna (sic!) i przedstawiciele udzielali
wywiadów w mediach z poparciem dla protestu oraz, że na twarzoksiążkowym
funpage’u coś tam ogłaszają. Tak ogłaszają… że szukają pracownika socjalnego,
że był światowy dzień autyzmu… same ważne tematy. O proteście tylko tyle, że właśnie
w TVN nadają relację. Nie wierzycie? Polecam: https://www.facebook.com/zdazyczpomoca?fref=ts
. Na stronach głównych fundacji cisza. A przecież usłyszałem od osoby
zajmującej się kontaktami z mediami, że fundacja pomaga 25 000 dzieci. To
oczywiście nadużycie. 25 000 dzieci posiada w fundacji konta do rozliczeń 1%,
które w pocie czoła zbierają rodzice. Szymon na przykład jako podopieczny
fundacji nie uzyskał żadnej pomocy. Nikt się nim nie zainteresował, ale też my
tego nie oczekiwaliśmy. Jak większość rodziców zainteresowani jesteśmy jedynie
tym, żeby wpłacane przez Was pieniądze z
1% trafiały na konto Szymka i już. Ponieważ uzyskane informacje nie zadowoliły
mnie w ogóle zadzwoniłem do zarządu fundacji. Niestety członków zarządu nie
było. Sekretariat wysłuchał moich wątpliwości i obiecał, że zarząd oddzwoni.
Nie powiedział tylko kiedy. Moim zdaniem Fundacja „Zdążyć z Pomocą” powinna się
od razu włączyć i wspierać rodziców w proteście. Ma legitymację 25000
podopiecznych i nikt (no może poza politykami) nie oskarżyłby jej o czerpanie
korzyści politycznych z protestu. Niewielkim nakładem sił można było zorganizować
wsparcie dla protestujących pod Sejmem organizując rodziców. To na prawdę niewiele.
Takie jest moje zdanie.
Przy okazji protestu ujawniają się również różnej maści publicyści
wyrażający jakże głębokie myśli, że system nie może być bierny tylko aktywny,
że nie można od tak dawać pieniędzy rodzicom tylko aktywnie powodować, żeby
chcieli pracować. Powiem tylko tyle, że chcą tylko nie mają możliwości.
Zapraszam publicystów do nas. Pomieszkają, zajmą się Szymkiem i przekonamy się
czy będą mogli równolegle pracować. Dla dużej części rodziców praca jest
marzeniem. Ponieważ nie ma systemowego wsparcia opieki nad dziećmi, rodzice nie
mają, ani gdzie, ani z kim zostawić dzieci, żeby w tym czasie pracować. To
banalne, ale prawdziwe. Ewentualny koszt opiekuna wykwalifikowanego przekracza
możliwości zarobkowe takiego rodzica. Publicysta jednak z definicji łatwo opiniuje.
Na każdy temat.
Na koniec rodzi się w głowie mojej drakoński pomysł. Oddajmy
nasze dzieci do zakładów opiekuńczych. Wszystkie! Koszt utrzymania wynosi tam
około 5 tysięcy miesięcznie. Oddajmy dzieci i idźmy do pracy. Państwo wtedy
będzie utrzymywać, rehabilitować i wychowywać nasze dzieci, a pieniądze będą
musiały się znaleźć. Pewnie w hurcie wyjdzie taniej!
Jeszcze raz podziękowania dla garstki sejmowych wojowników! Wasza determinacja jest nieoceniona! Zrobiliście dużo dobrego dla nas wszystkich.
Jeszcze raz podziękowania dla garstki sejmowych wojowników! Wasza determinacja jest nieoceniona! Zrobiliście dużo dobrego dla nas wszystkich.
1 komentarz:
brak słów. Podziwiam tych rodziców, a na te bezczelne gęby polityków w TV, nie moge juz patrzeć!
Prześlij komentarz