poniedziałek, 23 września 2013

Biebrzańskie zaległości

"Bądź os­trożny, kiedy pochłonięty swoimi spra­wami stoisz nad brze­giem rze­ki. Możesz zos­tać wbryk­nięty do wody."

Alan Alexander Milne


Z ostatniego wyjazdu majowego nad Biebrzę została jeszcze jedna zaległość. Korzystając z przerwy spowodowanej moją infekcją dziś właśnie nadrabiam zaległości. Z napisaniem tego postu wstrzymywałem się długo...bo i mrożąca to krew w żyłach historia jak temperatura rzeki w maju. Wszystko zaczęło się niewinnie. Piękny wschód słońca, miękkie piękne światło. My, kajaki i rzeka. Cisza i spokój.






Rzeka w tym roku rozległa, rozlana po bezkres horyzontu. Wydaje się spokojna. Nurt powolny, woda jak tafla. Tylko kaczka spłoszona udaje, odpaloną rakietę.



Nie ma się gdzie zatrzymać. Wszystko zalane. Płyniemy! Innego wyjścia nie ma. Niestety jeden z kajaków postanowił pokazać nam obróz o 180 stopni wokół własnej osi z pasażerami w środku. W mgnieniu oka dwie osoby lądują w wodzie. Kajak odwrócony do góry dnem odmawia współpracy. Przez krótką chwilę nie widzimy pasażerów. Na szczęście przeraźeni i przestraszeni wynurzają się. Adrenalina działa i nie czują jeszcze chłodnego przywitania jakie zgotowała (powinno się powiedzieć schłodziła) im rzeka, a woda jest zdecydowanie zimna. Całe szczęście, że kilkaset metrów dalej jest grobla honczarowska. Holujemy rozbitków wraz z kajakiem. Na brzegu akcja nabiera tempa. Otwierają się plecaki z ubraniami na zmianę i termosy z gorącą herbatą. Otwieramy pchli targ i kramik ze starociami. Wyglądamy cudnie! W efekcie udało uratować się wsztsko. Pieniądze wyschły. Telefony po wysuszeniu działały. Aparat też. Skończyło się na strachu. Całe szczęście!















Brak komentarzy: