"Próbujmy przystosować się do życia,
bo ono do nas się nie przystosuje."
Charles Louis de Secondat baron de la Brède et de Montesquieu
Jakże odmienny to film niż Staff Benda Bilili. Bez bezdomności, bez żebractwa, ale z tym samym rdzeniem: niepełnosprawnością. Film, który zastanawia chyba każdego kto miał przyjemność go obejrzeć. Głównym powodem jest chyba prostota przekazu. Nie ma w tym filmie dramatycznych scen, szpitali, operacji. Jest codzienność. Poranna toaleta, ćwiczenia, i dziesiątki zwykłych prostych czynności, z którymi bohater sam sobie nie poradzi. Zwykłe czynności, które muszą wykonać wszyscy opiekujący się niepełnosprawnymi. Bez wielkiego heroizmu czy patosu. Chyba nawet bez głębszej refleksji. Po prostu. Muszą być zrobione. Tak jak u mnie: toaleta, inhalacje, karmienie, podanie leków, oklepywanie, rehabilitacja, ćwiczenia, badania, ubieranie, wożenie, noszenie, kąpanie, przewijanie... dzień po dniu. Zwykła codzienność. Takiej opieki potrzebuje Philippe. Jest i opiekun Driss, który traktuje Philippe'a normalnie. Uczy się akceptacji niepełnosprawności, ale też nie jest ona dla niego wymówką do rezygnacji z możliwie pełnego życia. Fakt, Phillipe jest sprawny intelektualnie co z pewnością wiele ułatwia. Dlaczego nietykalni? Czy powodem jest niepełnosprawność jednego bohatera i kryminalna przeszłość drugiego? Driss właśnie wyszedł z więzienia, jest bez pracy, z własnymi problemami. Czy może nietykalni za sprawą przyjaźni, która zaczyna ich łaczyć? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami. Co ważne ten film to komedia. Nie musicie obawiać się, że zepsuje wam humor na pozostałą część dnia. Film świetnie nakręcony. Perfekcujnie oddaje klimat Paryża. Doskonałe kreacje aktorskie i muzyka Ludovico Einaudi, która pięknie wypełnia przestrzeń i uzupełnia obraz. I Nina Simone oraz Maserati z niepowtarzalnym brzmieniem silnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz