Oscar Wilde
Nie widzę. Nie jest mi przez to źle czy gorzej. Nie widzę i nie wiem jak to jest widzieć. Ciemności też nie widzę. Mimo to świat mój jasny jest. Rodzice i brat, rodzina i wierni wojownicy są przecież obok. Troska, miłość, cierpliwość. Wszystko czuję, choć nie widzę. Ale wiem, że są. Pewnie wszyscy bardziej niż ja chcieliby, żebym widział. Rozpoznawał i uśmiechał się na widok znajomych twarzy. To rodzice muszą radzić sobie z tym wszystkim i ze mną. Leżę, nie ruszam się, nie widzę, nie mówię. Kłopot tylko. Pozostaje dotyk, zapach, głos. I ciemna strona snu, gdzie światła brak. Jednak kochają i troszczą się. I potrafią cieszyć z każdego uśmiechu, Z każdej reakcji. Jak normalni rodzice, normalnego dziecka. Czy to możliwe? Nie ma chyba zatem niepełnosprawnego rodzicielstwa... Może być tylko jego brak. Czy uda się podnieść żaluzje i wpuścić do mojej głowy światło? Czy mózg będzie chciał widzieć światło i analizować obraz?
Ps.
Dziś ważny dzień. Pierwszy kontakt telefoniczny grupy wsparcia rodziców dzieci z mamą, która tego wsparcia na pewno potrzebuje. To chyba dobry znak?
2 komentarze:
Bardzo dobry znak:) początek czegoś wielkiego:)
Kasia i Tomcio
zobaczymy....
Prześlij komentarz