Stephenie Meyer
Kasia i Tomcio... wierni czytelnicy bloga przyłączają się do akcji. Oto co napisała Kasia:
Witamy :)
W pierwszej kolejności chciałam napisać, że jest mi bardzo miło, że mogę należeć do grupy wsparcia:). Mimo, że mieszkam trochę dalej jestem sercem cały czas przy Was, przy innych rodzicach chorych dzieci.
W pierwszej kolejności chciałam napisać, że jest mi bardzo miło, że mogę należeć do grupy wsparcia:). Mimo, że mieszkam trochę dalej jestem sercem cały czas przy Was, przy innych rodzicach chorych dzieci.
Mój dalszy adres może też być
atutem - może są mamy z Górnego Śląska, które chciałyby się skontaktować ze mną
;).
Czas przejść do rzeczy...
Nasza historia jest bardzo
podobna do historii Filipka.
Wszystko w życiu miałam
zaplanowane. Do czasu.
14.11.2011r. – to data narodzin
Tomaszka. Mojego ukochanego synka. Podczas porodu podano mi dożylnie lek, który
spowodował moją utratę świadomości i ciąg dalszy nieszczęść. Ostatecznie Tomcio
urodził się przez cc z 2 pkt Apgar – jedynie serduszko biło. Mocno biło. Mnie
cudem odratowano, sytuacja u mnie ustabilizowała się dopiero na czwarty dzień.
Tomcia przetransportowano na OIOM, przez kolejne trzy dni był w hipotermii
kontrolowanej, która miała uchronić mózg przed uszkodzeniem. Na początku
wydawało się, że to działa… USG, angio TK nie wykazało żadnych zmian w główce.
W czwartym dniu podjęto próby wybudzania Tomcia. Bezskutecznie. Przez kolejne
14 dni Tomcio był w śpiączce. Otworzył oczka w dniu kiedy wyszłam ze szpitala…
Czekał na mnie. Po OIMO-ie, byliśmy na oddziale
patologii noworodka, neurologii. Badanie rezonansem wykazało MINIMALNE
zmiany w mózgu, niestety, zmiany są w
dwóch półkulach w tych samych miejscach – w miejscach gdzie spotykają się wszystkie ścieżki…. Efekt – Tomaszek ma
porażenie czterokończynowe, nie siedzi,
nie przewraca się na boki, nie chwyta do rączek, nie domyka powiek, wymaga
częstego odśluzowywania, nie ma odruchu ssania i połykania - karmiony jest jeszcze przez sondę – choroby
nam przeszkodziły w założeniu PEG-a. Tomcio słyszy, widzi – tylko nie wiemy w
jakim stopniu.
Na dziś Tomcio skończył dwa
latka, ja planuję na dwa dni do przodu i
bardzo staramy się żyć intensywnie i korzystać z uroków życia. Życie dobitnie
mi pokazało, że jutra może nie być. Wróciłam do pracy w pełnym wymiarze i
każdego dnia udowadniam i sobie i innym, że można być żyć i się uśmiechać ….
choć łatwo nie jest…
Stan Tomka konsultowaliśmy u
wielu specjalistów w kraju i za granicą. No cóż, wiele nadziei nam nie dają.
Chociaż na początku u Tomka nie było nawet reakcji na ból. A teraz ? Podobnie
jak u Filipka – jest łobuzem, małym terrorystą i najchętniej spędzałby każdą
chwilę na rękach – ale u osób tylko przez siebie wybranych ! Kochamy Tomaszka tak mocno jak tylko się da i
głęboko wierzymy, że mimo braku uśmiechu na jego buzi jest szczęśliwy.
Chciałabym zakończyć moją ulubioną sentencją:
„ Marzenie o czymś
nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywamy je NADZIEJĄ” Jostein Gaarder
Matko…. Ale się rozpisałam….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz