wtorek, 5 listopada 2013

Mar Andentro

"Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna."

Czesław Miłosz

Dziś film, który w komentarzu polecił anonimowy czytelnik. Skoro ja mam nadzieję, że oglądacie filmy, o których czasem wspominam nie ma się co dziwić, że macie takie oczekiwania wobec mnie. I bardzo dobrze. Komentujcie i podpowiadajcie.
 Mar Andetro to piękny film. Nabyta niepełnosprawność, wieloletnia walka o godność do decydowania o własnym losie i życie bohatera, jego rodziny i przyjaciół. Rodziny zmęczonej codzienną opieką, która z poświęceniem własnych pragnień i ambicji oddaje się opiece nad chorym. Ten film w przeciwieństwie do Nietykalnych nie tryska humorem, nie rozbawi widza do łez. Nie będzie szalonych rajdów samochodowych, ani spektakularnych przelotów samolotem. Jednak przyciągnie do ekranu i nie wypuści, aż do końcowych napisów. Spokój nadmorskiej osady, ciepłe doskonałe zdjęcia, spokojne życie i burzące ten spokój i obraz dążenie bohatera do popełnienia samobójstwa. Chęć uwolnienia siebie i bliskich od własnej osoby, codziennej opieki i poświęcenia. Pytania, które zadają sobie przykuci do łóżek i ich rodziny. Lekko nie będzie. Wrażliwszym polecam pudełko chusteczek. Film wbija w podłogę, a wszystko toczy się powoli i spokojnie...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kilka lat temu..festiwal Camerimage..siedzialysmy w V rzędzie Teatru Wielkiego w Łodzi. Wspomnienie jakże żywe. Pamietam również wątek miłosny. Chyba dwie kobiety zabiegały o uczucie człowieka, który oprócz miłości nie mogl dac im nic więcej. Bo jak? Skoro leżał przykuty do łóżka. .Pamiętam, ze film ten dostał prestiżową nagrodę właśnie za zdjęcia. Cieszę się, że mogłam polecić ten cudowny obraz.